dokąd mnie zaprowadzą ślady
odciśnięte na mokrym piasku
niesiony ludzką ciekawością
niezdarnie wpasowuję w nie
stopy aby po kilku krokach
opanować sposób poruszania
przystaję nad martwą mewą
żeby tym samym patykiem
pogłaskać ją czule po głowie
a potem długo patrzę na linię
która rozdziela dwa błękity
i moja łza spada dokładnie
w miejscu w którym upadła jego
ślad się urywa tam gdzie woda
zlizuje żółty piasek pieniąc się
gdy ostatni krok powoli znika
w lazurowej paszczy oceanu
chwilę czekam z nadzieją że
zobaczę tego którym byłem
ale jego już nie ma