30.06.2013

Kocie łby

bałem sie spacerów po kocich łbach
w żydowskiej dzielnicy której nie ma
było to tak dawno że zapomniałem
twarzy rodziców tylko płaski kamień
z błędem zrobionym przez kamieniarza
to tylko taka nazwa tłumaczy mama
kiedyś będzie tu kostka brukowa
zabawy na kirkucie uodparniają mnie
na słowo kość pokazujemy przedszkolance
gniazdo przerażających czerwonych mrówek
pod przewróconą macewą jakiegoś żyda
co może też bał się chodzić po kocich łbach
nie umiem odczytać nazwiska

Spowiedź

Jestem gdzieś w połowie.
W najgorszym punkcie
bo nie ma sensu zawracać.
Najwyższy czas określić cel.
Nadać roboczą nazwę.
Może wybrać numer.
Abonent czasowo niedostępny.
Nawołuję a głos niesie się daleko
i budzi wszystkie okna.
W bramie sterczy jakaś dziwka.
Czyta z moich oczu potrzebę bliskości.
Rozpina bluzkę i tuli głowę do piersi.
Jak matka której mi brakuje
odkąd rozcięli nas nożyczkami.
Opowiadam swoją historię i kończę
w tym samym momencie.
Ona mnie rozgrzesza
i oboje idziemy do nieba.

Smak kradzionych truskawek

ruski szampan za siedem pięćdziesiąt
albo sto lat będę pamiętał i truskawki
których smak pomieszany z twoimi ustami
nie wiem co lepsze
może zwyczajnie zapomnieć i żyć sobie
tak jakby nie było smaków tamtej nocy
kolejne smakowały już inaczej
pewnie to wina truskawek bo były kradzione
a wszystkie następne kupiłem za pieniądze

27.06.2013

Gdy miasto śpi

Kiedy wystarczy jedno krzesło
i jeden kubek z niedopitą herbatą
odgłosy najbardziej irytują latem
gdy ludzie wychodzą na zewnątrz

wtedy trzeba jak najdalej od okna
nie można zamknąć bo duszno
a przez otwarte wpadają do środka
raniące kamienie gromkiego śmiechu

trzeba dotrwać do zmierzchu
aż noc przyniesie złudne wrażenie
że cisza za oknem nie jest
spowodowana brakiem relacji

to miasto poszło spać

Randka z telefonem zaufania

gdy nagle się okazuje
że świat jest bardzo słabą
psychologiczną konstrukcją
próbuję go ratować ale
nie umiem samodzielnie
poradzić sobie ze sobą
telefon zaufania odpowiada
że jest samotną matką
wychowującą dzieci i też
czasem nie wie po co żyć
staram się go pocieszyć
ale chwilowo nic wesołego
nie przychodzi mi do głowy
kilka historyjek co kończą się
podobnie jak moja i jej
z powodu braku rozwiązań
umawiamy się na kawę

Z przymrużeniem

za przymknięciem powiek
świat zmienia się cudownie
w kolorowej iluzji zbyt krótko
trwam tyle co mgnienie może
kiedy otwieram oczy widzę
ogromny  balon z napisem
jaki jest sens w pisaniu o niczym
słowa kłują mocniej jeszcze
niż liść rzodkiewki w ustach
dłonie zamieniają się w kamienie
ale pospiesznie chowam do kieszeni
mrużę oko a ona myśli że do niej
i też puszcza mi oczko

Sferyczny kształt rzeczywistości

agorafobiczna obawa
sprawia że czuję się bezpiecznie
w moim własnym świecie
nie pozwala mi to
na zrobienie pierwszego kroku
i całujemy się przez grube szkło
sklepowej witrynki
kręcę się w kółko z niecierpliwością
kiedy ty robisz głupie miny
powinnaś wiedzieć że wszystko co mam
to jedna roślina
kilka kamieni na szczęście
i może jeszcze umięjętność
spełniania życzeń

25.06.2013

Oddam kota w dobre ręce

muszę zlikwidować tatuaż
albo nadpisać na sercu
jakieś drugie imię
może mi wystarczy goła baba
najlepiej bez twarzy
bo mam pamięć
gorzej jak coś zostanie
i będę musiał wysprzątać
wyrzucić wszystko
graty rupiecie
których wartość sentymentalna
żeby zrobić miejsce
na nowe życie
kot zjada czerwone pelargonie
ostatni dowód na to
że tu byłaś
rzucam kapciem bo nie umiem
się rozstać

21.06.2013

Jasna strona nocy

Czerń rozlewa się dokoła
w mroczny obraz bezksiężycowej
nocy. Oczy przyzwyczajają się
długo, zanim dostrzegą kontury,
a ręce wyczują przeszkody.
Grobowa cisza dobrze współgra
z całą resztą. Dzieło jest kompletne
a ja mimowolnie stałem się jego
jaśniejszą częścią, bo w ciemności
majaczą dwie plamy moich dłoni,
które składam w oczekiwaniu na
zbawienie.

20.06.2013

Jak przestałem być dzieckiem

ruskie radio trzeszczy niemiłosiernie
chropowaty głos pomieszany z dymem
popularnych oznajmia że tu głos ameryki

jestem jeszcze mały gdy palę z ojcem
ukradkiem kiedy akurat pluje w twarz
pierwszego sekretarza drobinkami tytoniu

oddziały zomo i milicji dukam nagłówek
aż unosi wzrok znad oplutej trybuny ludu
i patrzy tak jakbym nie był już dzieckiem

Kiedy na mnie patrzy

jedna belka surowego drzewa
do obolałych pagonów przypięta
za ofiarność i odwagę bycia
człowiekiem kiedy wróg jest
tylko na wyciągnięcie ramion
chciałoby się objąć wszystkich
ale coś trzyma za nadgarstki

wystawiona na pośmiewisko
nagość jedynie potwierdzeniem
że tak oto wygląda  prawda
wstyd i hańba krzyczy tłum
a na głowy spływa krew czysta
którą chłepce jakiś zbrodniarz
co poczuł się spragniony raju

stoję daleko zdjęty strachem
przed samym sobą kiedy czuję
że mnie widzi

18.06.2013

Nieszpory

gdy u świętej agnieszki
dzwonią dzwony
schodzą się robotnicy

na piwo kiełbasę i dziwki
do baru po drugiej stronie

antyfon święconej wody
kiełbasy parzonych ogórków
dziwek wystarczy barowych

zapach kadzidła się niesie
a zęby o kufle dzwonią

17.06.2013

Ostatni wiersz

w tętnicę zęby wbiję
i będę pił zachłannie
aż jęk zamienię w ciszę
a kiedy już nie będzie
przeszkody żadnej dla mnie
to porwę twoją duszę
umieszczę ją na szczycie
i wszystko ci odsłonię
największe tajemnice
gdy poznasz prawdę o mnie
niepostrzeżenie zniknę

A kiszki grają marsza

Życie przekrojone na dwoje
Nożem do krojenia mięsa
Druga niewidoczna zsunięta
Pod stołem w kałuży i jeszcze
Kilka plasterków pomidora
Może niedokończona butelka
Orszak żałobny z czterech
Osób plus kundel płaczą
Ropiejące ślepia

16.06.2013

Chwila

upłynęła tłustymi plamami
na niedzielnym obrusie rosół
i chmura utopiona w szklance
kompotu z zeszłorocznych wiśni
pociągnięta leniwie pogawędka
pod jabłonią głównie o niczym
bezruch liści tłumaczy że i wiatr
dał sobie spokój z podrywaniem
sukienki zostawiając mi pole
o jutrze porozmawiajmy później
póki jeszcze goście przy furtce
a pies otworzył oko i zamknął
żeby zatrzymać chwilę

15.06.2013

Cisza przed burzą

jutro pójdzie szarża z tamtego wzgórza
w dupie mam tę wojnę ale mówią
że jesteśmy jakimś przedmurzem
chyba to do czegoś zobowiązuje
nawet jeśli wszyscy kiedyś zapomną
Pękają czaszki pod kołami taboru
a błoto zmienia ludzi w posągi
konie są zmęczone a przecież muszą
w tej wojnie będą najważniejsze
dziwki które poprawiają włosy
by na chwilę dać wytchnienie

Narodziny człowieka

ręka wyciągnięta o łyk wody
nie widać przybrudzonej opaski
pochyla się grenadier szturmowy
podstawia menażkę przytrzymując głowę
przybiega esesman i chce rozstrzelać
później tylko grozi sądem polowym
wyciąga z kabury parabellum
kaliber dziewięć i wciska w dłoń
a w blondwłosym żołdaku
właśnie narodził się człowiek
odmawia wykonania rozkazu
powstaniec patrzy bezradnie
przytrzymując jelita na ten
obraz cudowny na tle gruzów
ukochanego miasta które za chwilę
dobiją na chodniku czerniakowa

13.06.2013

Garderobiana z rekwizytorem

bez wyszukanej scenografii
ot kilka krzeseł na oparciu
jego czarne skarpety kontrastują
z jej białym biustonoszem
miłości akt pierwszy odgrywany
po raz dziesiąty w tym miesiącu
a ona taka naturalna nie umie grać
bez publiczności ale z poświęceniem
odgrywa jego żonę a może kochankę
bo żona czeka w domu obiecał
że po przedstawieniu zrobi zakupy
chyba zapomniał kwestii
bo bez słów zbiera swoje rzeczy
i zbiega ze sceny a ona zostaje

Lekcja, którą otrzymałem o godzinie 13:47

na kolana i nie unoś czoła
kiedy podniesiony łeb
jak źdźbło trawy sterczy
z ziemi do której należysz
jeden błysk ostrza
i strącona pycha
co chce sięgnąć nieba
w bezdenną otchłań
zapomnienia przez Boga
bo dla ludzi los twój
przysypany piachem
już od chwili narodzin

Pod powiekami

niech jutro się nie zbudzi
bo chwila ta jest droższa
niż cała wieczność może

lekkim kołysaniem bioder
tańczysz do śpiewu fal
klaszczących o nabrzeże

czuję opuszkami palców
rytm co wprawia ciało
twoje w słodkie drżenie

ukryje je pod powiekami
żeby mi było już na zawsze
dla smutnych oczu ukojeniem

Nie wiem

jeszcze nie wiem czy zdążę
znaleźć receptę na nieśmiertelność
czy Bóg mi pozwoli napisać
te kilka słów po których ludziom
wyrastają skrzydła aniołów żeby
już nigdy nie dotknęli ziemi

jeszcze nie wiem czy zdążę
wyrwać się ze szponów
złych wspomnień co jak sen
odbierają spokojny oddech
o który proszę Boga
budząc się w środku nocy

jeszcze nie wiem czy zdążę
uciec od tych słabości
które siedząc na plecach
każą mi pełzać jak robak
tuż przy ziemi i lizać słowa
żeby ich skrzydła były ciężkie
i nie uniosły się do góry

12.06.2013

Aniele Boży

może ci trochę głupio
dostawać od brata kwiaty
ale mam to gdzieś

teraz sobie leżysz
na niebieskiej łączce
weź bo się posikam

mógłbyś mi też czasem
coś chociaż solidnego
kopa w dupę

przecież się nie rozpłaczę
powiedz starszym
może lepiej nic nie mów

już się przyzwyczaiłem

11.06.2013

O człowieku którym byłem

dokąd mnie zaprowadzą ślady
odciśnięte na mokrym piasku
niesiony ludzką ciekawością
niezdarnie wpasowuję w nie
stopy aby po kilku krokach
opanować sposób poruszania

przystaję nad martwą mewą
żeby tym samym patykiem
pogłaskać ją czule po głowie
a potem długo patrzę na linię
która rozdziela dwa błękity
i moja łza spada dokładnie
w miejscu w którym upadła jego

ślad się urywa tam gdzie woda
zlizuje żółty piasek pieniąc się
gdy ostatni krok powoli znika
w lazurowej paszczy oceanu
chwilę czekam z nadzieją że
zobaczę tego którym byłem

ale jego już nie ma

10.06.2013

Trzydzieści trzy

tęsknota która boli mocniej
niż trzydziesty trzeci ząb
jego mądrość nad mądrościami
nie mieści się w schemacie
narzuconym przez naturę
trzeba wyrwać z korzeniami
i schować pod poduszkę
bo w życiu najważniejsze
są przecież pieniądze

wiszący nad futryną
trzydziestotrzyletni facet
któremu ktoś kiedyś napluł
w twarz za próbę przełamania
obowiązujących schematów
myślowych tylko się uśmiecha
kiedy go pytam o wolności
bezkresny wymiar za który
prawdopodobnie oddał życie
w zniewolonym kraju

dla moich myśli skrywanych
na trzydziestu trzech metrach
więzienia z balkonem i rowerem
na przeciwległej ścianie
próbuję teraz znaleźć ujście
plując sobie w brodę
przez otwór po wyrwanym
nadliczbowym zębie za to
że nie zostałem rybakiem

Czy w centrum jest miłość

kilka dup wetkniętych za wycieraczkę
w centrum na wypadek gdyby
człowiek chciał się ograniczyć
do kilkunastu mechanicznych złudzeń

pustka w spojrzeniu dziewczyny
bez majtek i z numerem na ustach
co już przestały się uśmiechać
za darmo do otaczającej rzeczywistości

to dziwne uczucie towarzyszy mi
całą drogę powrotną do domu
i jeszcze długo będzie za mną chodzić
jak ta smutna bezpańska suka

9.06.2013

Ktoś z nieczytelnym nazwiskiem

oderwany od monolitu mówią
że się stoczył by sięgnąć dna
czas sprawi że nie będzie taki
szorstki dla innych ludzi tylko
zimne spojrzenie pozostanie

ona wysmukła o skórze białej
cienkiej niczym brzozowa kora
stoi z rozłożonymi ramionami
jak ukrzyżowany z miłości chce
objąć cały świat ukochany który
pod nią leży bardzo się zmienił

a ludzie wciąż przychodzą
zapalić i powspominać stare czasy
wczoraj ktoś przyszedł pijany
długo płakał bo jakoś nie mógł
go rozpoznać tak strasznie zarósł

zielonym mchem

6.06.2013

Czyściec

bezradność przewróconego owada
który całym swoim ciałem czuje chłód
kamienia na drodze wiodącej do nikąd

kiedy się nie ma czego uchwycić
żeby stanąć na nogi i rozejrzeć
w poszukiwaniu utraconego celu

mantrycznie powtarzana formułka
już prawie do utraty nadziei że
jeszcze nie wszystko stracone

może się ktoś wreszcie ulituje
pochyli się nad tym nieszczęśnikiem
leżącym pod stertą suchych liści

żeby odmówić wieczny odpoczynek

5.06.2013

Piekło

nagle umiera jutro a z nim wszystko
co do tej pory wyznaczało codzienne
zwlec się z łóżka i zrobić kilka kroków

nie ma dla kogo spojrzeć w lustro
szorstkość policzków przestaje być
argumentem żeby otworzyć oczy

wszystkie ulice miasta są ślepe
typy w bramie nawet się nie domyślą
zwyczajnej potrzeby dostania w mordę

żeby ból fizyczny choć nadał cierpieniu
realnego kształtu który można dotknąć
i poczuć w ustach słodki smak krwi

tu i teraz zamienia się w wieczność
bo już nie ma czego odliczać zegar
nawet wiatr zesztywniał w jednej pozycji

z wczorajszą gazetą przyklejoną do twarzy

4.06.2013

Krzyżowanie się wspomnień

nadpobudliwość leczona
w sposób tradycyjny
skórzanym argumentem
z szeroką sprzączką
paradoksalnie wieszanym
na jednej ścianie
z krucyfiksem

zeszyt wierszy zebranych
nieprzypadkową ulgą
w cierpieniu fizycznym
za przewinienia popełniane
lub domniemane tylko
gdy umieszczany
w spodniach zaraz
pod krzyżem

metody wychowawczej
skutki są odczuwalne
a tomik poezji
na siedzeniu pasażera
i ambiwalentny stosunek
do czerwonego
światła sygnalizacji
na skrzyżowaniu

3.06.2013

Memento

nagi szkielecik śledzia w oleju
na porcelanowym katafalku z ćmielowa
na którym motyw jesiennego liścia
wymalowany i przez pryzmat
przewróconej butelki przypomina
że nic nie trwa

może tylko widelec rzucający świetlne refleksy
które przechodząc przez szkło butelki
ubarwiają obraz przemijania
wszystkimi kolorami tęczy
niczym niewidzialną ręką
dopisane do śmiertelnego memento
że było warto

Narodziny nowego człowieka

gęsty nikotynowy dym
niczym woal okrywa
twoją aksamitną skórę

kiedyś obiecałem że
razem aż do końca
i oto właśnie nastał

kres mojego świata
którego granicę wyznacza
żarzący się punkcik

taki rytuał zamykający
pewien życiowy rozdział
zduszeniem pożegnalnego peta

gdy narodzi się świt
a z nim nowy człowiek
mnie już nie będzie