5.06.2014

Koncert

Przyjmijmy że mój pokój
to duża mroczna sala
a przez przysłonięte okno wpada
wąski snop światła i kładzie się
dokładnie w tym miejscu
na którym aktualnie siedzę
Przebieram nerwowo palcami
i chociaż przykurzony klawikord
jeszcze nic nie zagrał
pyłki z przydomowej topoli
tańczą w powietrzu jak oszalałe
słychać pokasływanie zniecierpliwionej widowni
(przyszła chyba tylko po to
żeby mi udowodnić że nie tędy droga)
albo to mój ojciec
odpalił kolejnego papierosa
w samobójczym geście desperacji
skrzypnęło krzesło gdzieś na końcu
a w ten sposób skrzypią tylko drzwiczki
w szafce nad zlewem
tam gdzie trzymamy leki po matce
zastanawiam się co mam zagrać
żeby wreszcie rozpędzić mrok
i zobaczyć ludzkie twarze
na pewno będzie to coś długiego
bo uwielbiam kiedy do tego wszystkiego
dochodzi jeszcze ból nadgarstków

Jak umiera poezja?

ścierwo poezji leży na chodniku
rozjechane po stokroć
przez pijanych krytyków

tłoczą się tocząc ją białe robale
a gdy się już przetoczą
to nie koniec wcale

nadlecą kruki i wrony z oddali
wydziobią co zostało
razem z robalami

ptaszek jak wiadomo pożywką dla kota
kota gonić pieska
naszła dziś ochota

a psa wszyscy wiemy ciągnie do człowieka
człowiek jak to człowiek
nie zadrży mu ręka

chwyci psa za kołnierz i na dwór wyrzuci
pies obsika furtkę
pójdzie i nie wróci

jaki z tego morał? spytam retorycznie
poezja moi mili
umiera cyklicznie