31.08.2014

Ostatni pociąg do Tel Awiwu

zgłosiłaś mnie do partyjnej weryfikacji
pamiętasz? marzec sześćdziesiąt osiem był ciepły
ale już nie dla mnie twoje poliamidowo-elastanowe* majtki
załatwione po znajomości w Wojewódzkim Przedsiębiorstwie
Handlu Wewnętrznego na rozbierane randki
w Grand Hotelu spotykała się towarzyska śmietanka
stołecznych działaczy ruchu robotniczego
z mieszkankami podwarszawskich wsi i miasteczek
które przybyły do stolicy w poszukiwaniu pracy
chleba a przede wszystkich rozkoszy cielesnych
mocno zakrapianych destylatami z naszych rodzimych
zbóż i ziemniaków pod śledzia bałtyckiego a'la
Otto Eduard Leopold von Bismarck-Schönhausen**
pociąg do Tel Awiwu wjeżdżał na Dworzec Gdański
jakby z niedowierzaniem i jakby sapiąc z oburzenia
byłaś ubrana jak na partyjną akademię i z marmurową twarzą
przypominałaś jedną z figur z Pałacu Kultury i Nauki
ale ja już nie przypominałem tego młodego ideowca
który prowadził cię ciemnym korytarzem
do pokoju numer siedem
żeby tłumaczyć ci zawiłości walki klas



*) mój Boże, a cóż to takiego?
**) filety śledziowe w occie, przełożone cebulą i marchewką

28.08.2014

Albo-albo

nie mamy sobie już nic do powiedzenia
już nie mamy sobie nic do powiedzenia
albo nie mamy sobie nic do powiedzenia

plączą nam się języki więc tylko siedzimy
nad obrzydliwie zimną i czarną kawą
albo przeszywamy się wzajemnie wzrokiem

gardzę tobą kiedy tak nerwowo otwierasz
i zamykasz torebkę w poszukiwaniu odpowiedzi
albo kluczyków do mojego wnętrza

a ty masz mnie za skończonego chuja który nie umie
opanować drżenia filiżanek kiedy nadjeżdża ostatni
albo pierwszy pociąg do siebie nawzajem

26.08.2014

Bitwa pod Mławą

już od początku
od wyciągnięcia wskazującego palca
i Stań się!
było wiadomo
że jeśli się poddam
mój wróg przepuści głęboki manewr oskrzydlający
i wojna będzie przegrana

tak jak co roku
przejeżdżam tędy siódemką
ale nigdy nie pomyślałem
że bóg umrze
sto dwadzieścia kilometrów stąd
w Prusach Książęcych

ponieważ
niema już czego stwarzać

24.08.2014

OFIARA LASU

wywiodłaś na manowce
skusiłaś tym i owym
gdzie las najwyższych pokrzyw
i chruśniak malinowy

na wprost pobiegłem duktem
wiedziony twym warkoczem
jak byk za łani lustrem
nijak oderwać oczu

choć chuć dodaje skrzydeł
że człowiek jakby płynie
to swoje robi waga
zgubiłem się w gęstwinie

ach gdzieżeś miła gdzieżeś
ukryła wszystkie wdzięki
zniknęłaś pośród jeżyn
a mogło być tak pięknie

pajęczy miękki całun
już leży na mej twarzy
i kondukt leśnych mrówek
gęsiego we mnie włazi

Karmazynowy słowotok

porżnięty na wersy
jak portowa dziwka
znaleziona na tyłach tawerny
krew która powinna kipieć
jest letnia
a morze gładkie
jak stół
co też aż się prosi żeby
wbić ostrze
rozpruć
popłynąć na fali
a potem
przebiec wzrokiem
jeszcze kilka przecznic
i zniknąć w mroku
księżyc
zatopiony w butelce rumu
woła o pomoc

20.08.2014

Donośnie

bez chwili opamiętania

kreuję swój wizerunek
a oczy mam suche
gdy karawana nomadów
przemierza źrenice
w kierunku Fajum

obnażam się i wystawiam
swoje ciało na widok publiczny

na targowisku życia
jest teraz mocno wyczuwalny
zapach śmierci
i orientalnych przypraw

ludzie otwierają mi usta
żeby zajrzeć do wnętrza
ale w środku jestem próżny

człowieczek

ktoś cmoka z dezaprobatą
a ja się chwieję
na rozdygotanym stole

i zaraz upadnę

17.08.2014

Okno II

boję się chodzić do przedszkola
na skróty po nieczynnym moście
jest dużo szybciej i widać Bystrzycę
ale staram się nie patrzeć w dół

trzymam się kurczowo płaszcza
matka krzyczy że jej urwę pasek
i będzie brzydko wyglądać
kiedy przyjdzie do mnie we śnie

dlatego nie chcę bawić się z dziećmi
tylko siedzę przy oknie i pilnuję
żeby przypadkiem o mnie nie zapomniała
i mnie nie zostawiła samego

czekam z przyklejonym nosem do szyby
na jej codzienne powroty z pracy
ktoś mnie delikatnie trąca w ramię
czy będę jeszcze coś zamawiał

14.08.2014

Komik na biegunach

kiedy wszystkie ślady prowadzą aż na samo dno piekielnego wąwozu pomału do mnie dociera że życie to nie jest stund-up i nie ma ucieczki jeśli ten wymodlony przez matkę kawałeczek nieba zniknie w plątaninie trującego bluszczu maleńka furteczka przez którą się wymykam gdzieś na pograniczu życia i fikcji

Okno

odciśnięta dłoń na szybie jakby ktoś chciał uchwycić zatrzymać jeden z obrazów za oknem tylko dla siebie już rozchodzą się kręgi na ostatniej kałuży-pamiątce po wczorajszym deszczu żeby zamazać kawałeczek nieba jeszcze żałosne szczeknięcie kulawego psa dozorcy i ta sama ręka oddziela przeszłość pożółkłą markizetą z gipiurą

11.08.2014

Dzień dobry, wróciłem

witaj trupioblady świcie w rozkopanej pościeli nogi odkryte aż do kości jeszcze ręce oplecione pajęczą nicią która łączy świat żywych z tamtym światem przyjemnego chłodu nocy krzyż na ścianie jakby się przesuwał to tu to tam niezdecydowany aż po policzku wylizanym przez muchy spłynie ostania kropelka rosy i rozleje się żar