20.12.2014

Kiedy już nie ma o co walczyć i wypić nie ma z co

wiatr zmian już dawno przestał wiać
pogasły wszystkie stosy
grający już przestali grać
o garstkę siwych włosów

na stołkach inni zamiast nas
znaczone dzierżą karty
i za nas ktoś wycedzi pass
bo nie ma o co walczyć

dawno ostatni księżyc zgasł
a z nim szczęśliwe gwiazdy
dokoła gołych krzyży las
z litości lub z pogardy

16.12.2014

Fiu-fiu

nikt już się nie zachwyca
bo świat zapomniał
jak to się cmoka z uznaniem
albo nawet gwiżdże
pytasz mnie 
z zaznaczonym priorytetem:
czym są dla ciebie
te zwykłe widoki?
a ja odpowiadam
że już jestem gotów na wszystko
ubrałem choinkę
i nawet mi nie przeszkadza
że jesteś
czarno-biała

11.12.2014

Ogłoszenie

sprzedam 
zbiór traumatycznych przeżyć
oprawiony w miękką skórkę
można go oczywiście rozszerzyć
o kolejne doświadczenia
w zależności od państwa potrzeb
pod warunkiem że nie będę musiał
w tym wszystkim uczestniczyć
ponieważ
już to co jest
z trudem mieści się w głowie
najchętniej bym się tego pozbył
albo zamienił
na coś lekkiego do poduszki

Jak to jest z tym deszczem, kiedy mnie nie ma?

 uwielbiam kiedy krople deszczu
odbijają się od mojej twarzy
jakby zaskoczone tym co spotkały
na swojej drodze
bo przecież ich przeznaczeniem
jest upaść na ziemię żeby ją napoić
i nagle pojawia się przeszkoda
w postaci mojego pomarszczonego czoła
te które nie zdążyły odskoczyć
albo z jakichś innych powodów
spływają grzecznie  po policzkach
są na przemian zimne i gorące
gorzkie lub takie zupełnie bez smaku
aż wreszcie ktoś decyduje
że koniec tej dziecinnej zabawy
i znikam
a deszcz pada jeszcze przez kilka dni

5.12.2014

Choinka jasna

pieprzenie od rzeczy
okraszone fragmentami z Wikipedii
ale koniecznie pod jednego
ze świętych samobójców
albo pod dwa i ogórka
i jeszcze
nie mogę patrzeć
na sweet focie
wrzucone na fejsa
tutaj we wojsku
tam we fabryce
a oto dyplom
na potwierdzenie
że jestem wielkim poetą
którego nie da się czytać
bez końca
w dodatku idą święta
i wszystko będzie wyplamione
czerwonym barszczem
do śmierdzącego śledzia
z cebulką
Boże
daj mi równowagę emocjonalną
a nowy sweter z wyprzedaży
włóż pod choinkę
tylko błagam
żeby nie była
żywa

3.12.2014

Świąteczna kartka

rozsyłam świąteczne kartki
tradycyjnie z widokiem 
na zaszczany Dworzec Centralny
żeby wszystkim przypomnieć
że jeszcze żyję
może postawią pusty talerz
ktoś zaintonuje coś
o ciemnej nocy
tak to ja
jestem tą ością w gardle
czerwonym barszczem
na świątecznym obrusie
albo papierosem
wyrzuconym przez balkon
byle dalej
cicha noc jest tylko wtedy
kiedy nie ma o czym gadać
albo szkoda minut na karcie
lubię kiedy ludzie
między wierszami
standardowych życzeń
czytają o tym
jak bardzo
jestem

Idą święta

idą święta
po skrzypiących schodach 
na czwarte piętro
z przepaloną żarówką
zamiast gwiazdy
i niezgrabnym chujem
nad zarzyganą szafką na liczniki
które odmierzą
każdą gorzką kroplę
pospiesznie wytartą w rękaw
roznosi się zapach
grzyba i pleśni
a z rozerwanej siatki
łypie śmierć

21.11.2014

Syreni śpiew

nie lubimy udziwnień
chyba że się za nimi kryje
autentyczna odmienność
a wtedy tak chętnie poproszę
ale żeby przypadkiem 
nie dotknąć
bo może wariat
pancerna szyba 
dużym udogodnieniem
rozwiązują się języki
z podwójnego nelsona rękawów
mowa ciała
piersi biodra pośladki
mogę to powtórzyć setki razy
ale ty i tak nie zrozumiesz
czytelniku 
który skazałeś mnie 
na galerniczą katorgę
dożywotnie miotanie się 
nasłuchuję syreniego śpiewu
w mojej głowie
błądzę poszukując brzegu
ostrej krawędzi
żeby się odciąć
od tego wszystkiego
i wreszcie porządnie 
wyspać

13.11.2014

Jakiś tam tytuł

muszę to powiedzieć
chyba po raz pierwszy
że straciłem serce
do pisania wierszy

i dziękuję wszystkim
za wspaniałe rady
żebym przestał pisać
jadł mniej czekolady

ubierał się ciepło
stosownie do pory
czym się likwiduje
pod oczami wory

życie jest okrutne
a istnienie boli
jednym da całuska
innym przypierdoli

taka kolej rzeczy
nic w tym odkrywczego
dlatego spuentuję
Nie ma tego złego!

2.11.2014

Nie wiem jak mam odpowiedzieć

miałem sen że sobie leżę
i przychodzą kumple żeby zapalić
ja nie palę tylko odmawiam różaniec
a oni opowiadają jakieś historie
ktoś przeciera mi twarz miękką szmatką
jakby chciał sprawdzić
czy mój uśmiech jest prawdziwy
wariaci

przychodzi wiadomość od Małgosi
z irytująco-idiotycznym pytaniem
czy jeszcze żyję
próbuję odpowiedzieć
ale nie ma połączenia
wstaję

strzepuję marynarkę
poprawiam krawat
idę do niej drogą przez las
lecz ona nie chce ze mną rozmawiać
siedzi przy kuchennym stole
i udaje Chrystusa Frasobliwego
a zamiast cierniowej korony
ma na głowie cały dom

23.10.2014

Od kobiety do poety

nienawidzę kiedy mówisz do mnie wierszem
a szczególnie gdy nadajesz słowom rytm
i powtarzam ci to już nie po raz pierwszy
nie pomoże tutaj nawet zgrabny rym

ja traktuję sprawy bardziej prozaicznie
narracyjno-fabularny jest mój świat
więc zaniechaj proszę wszelkich prób lirycznych
bo nie będziesz mi mój drogi za pan brat

jeśli chcesz to baw się sam w liczenie sylab
nie nadzieję się na haczyk kilku strof
lecz zaczekam aż nadejdzie taka chwila
umrze wieszcz a się narodzi zwykły chłop

21.10.2014

Nienawidzę

nienawidzę poniedziałków
chudych piątków
tłustych czwartków
wolnych sobót
oraz niedziel przepieprzonych

nienawidzę iść do pracy
być na trzeźwo
lub na kacu
całkiem na czczo
bądź leciutko przejedzonym

nienawidzę świąt ruchomych
dni na dzieci
czy na żonę
też weekendów
nienawidzę wydłużonych

nienawidzę o tym gadać
szeptać krzyczeć
opowiadać
i wierszyków tak niezdarnie
zakończonych

16.10.2014

Oczy

zawalenie się świata
jest jak każdy inny kataklizm
spektakularne
i przewlekle bolesne
zaczynając od głowy
a kończąc w charakterze manekina
posadzonego przy stole

jedz bo nie urośniesz
uśmiechają się życzliwi
szydercy
faszerując mnie na powrót
obrazami z przeszłości
od których
mam takie malutkie oczy

9.10.2014

Niebo-Piekło

a mogliśmy uwić sobie gniazdko
na dachu komitetu wojewódzkiego
z panoramicznym widokiem
na protestujące miasto

wszystko było świeże i kwitnące
gdy wiatr zmian unosił spódniczki
odsłaniając nasz stosunek
do otaczającej rzeczywistości

bo tam na górze było niebo
względnego dobrobytu którego
tu na dole brakowało jak chleba
z reglamentowanym masłem

wyobrażałem sobie że jesteś aniołem
z jednym krwawym skrzydłem na drzewcu
i zstąpiłem za tobą na ziemię
upadłem i już się nie podniosłem

7.10.2014

Do największych wrogów!

jakimż trzeba być człowiekiem
żeby zabić w sobie dziecię?
zdusić tej beztroski iskrę
co i w starczym oku błyśnie
gdy nadziei tli się płomień
jeszcze wszystko nie skończone
póki krew pulsuje w żyłach
i w środku jest ta siła
dla rozumu niepojęta
tajemnicza albo święta
która każe zejść po schodach
iść do sklepu kupić loda
dobrze jeśli gałkowany
i z tym lodem nielizanym
stanąć oko w oko z wrogiem
co największą budzi trwogę
a najlepiej ze śmiertelnym
sukinsynem lub cholernym
aby ładnie tak spuentować
to wypada poczęstować
ale musi być wesoło
więc najlepiej jeśli w czoło

1.10.2014

Rozanielony angelolog

nie mogę oderwać wzroku
od cherubinowego błękitu
który czasem zmienia się w modry
ale w dokumentach urzędowych
jest niebieski

wszystko zależy od pory dnia
albo intensywności uczuć
zgaduję jaki będzie rano
gdy pierwszy promień słońca
rozleje się złotą plamą
na pościeli

na przykład przy kolacji
był szafirowy i chciał mnie skusić
migoczącymi ognikami świecy
które tańczyły jeszcze długo
na tle atramentowej nocy

Nawet, nawet!

nawet ci wszyscy z dorobkiem
którzy wyjmują na noc szczęki
żeby nie umrzeć ze zgryzoty
i wrzucają je do słoiczka
po musztardzie sarepskiej
na bazie gorczycy i octu
aby dodać do wypoczynku
choć odrobinę pikanterii
a może tylko szczyptę wspomnień
słodkich jak chude mleko
z jednej piersi potem z drugiej
i na powrót z tej pierwszej

nawet oni nie wiedzą
czy będzie ze mnie prawdziwy
ten najprawdziwszy czy może tylko
śmierdzące ścierwo toczone
przez białe robaki które są gotowe
przekręcić moje nazwisko
gdyby je ktoś zapytał
co dzisiaj jadły na obiad
a przecież bilet do wieczności
leży na wyciagnięcie ręki
wystarczy tylko wziąć długopis
i napisać coś na brudno

29.09.2014

Między Bogiem, a prawdą

świat jest zbudowany z porażek
przedwcześnie poskręcanych w konwulsjach
na łożach nienasyconych

ostatniej kropli i błędnego spojrzenia
na to co przeminęło że ledwie człowiek
zdąży się nacieszyć

trzeba wszystko zapakować do worków
koniecznie czarnych

18.09.2014

Ballada o Marku/Zegarku

prawdę mówiąc nie był jeszcze taki stary
na przegubie mechaniczny miał zegarek
i choć widział wszystkie wojny jak na dłoni
to był zawsze pozytywnie nakręcony

jego dziadek bił się dzielnie z bolszewikiem
potem ojciec ten miał zostać kanonikiem
ale wolał bić rekordy z kobietami
no i syn co ciągle bije się z myślami

czas najwyższy aby ładnie to spuentować
nim cyferblat się za mankiet całkiem schowa
z drugiej strony i tu nie chcę być niegrzeczny
powiem że mi wcale się nie spieszy

Październikowi jest dobrze w czerwonym

pierepałka, pierepałka
rzewnie szlocha bałałajka
i harmoszka też niejedną
roni ślozę

rańsze była rewolucja
zdies unijna konstytucja
i granice są odkryte
dobry Boże

wywiezieni czterej śpiący
jakby słabiej świeci sołńce
biełyj niedźwiedź nostalgicznie
wodzi wzrokiem

diadko Stalin brudno-szary
ktoś dorobił okulary
diemokracyja zaraz wyjdzie
wszystkim bokiem

16.09.2014

Śmierć w oczach

stoimy przed przejazdem kolejowym
młodzi nie mogą się już doczekać
a starzy wyczytują nazwiska
przy drzewie z klepsydrami

ktoś przejeżdża na drugą stronę
zniecierpliwiony czekaniem
(jak na zbawienie)
i zaraz pojawia się ktoś inny
żeby sprawdzić czy tamten zdążył
(czy musi jeszcze poczekać)

otwieram okno aby pokazać palcem
na ślady po starych klepsydrach
i że to drzewo też jest już prawie umarłe
ale nikt nie zwraca na mnie uwagi

może z wyjątkiem maszynisty
który ma teraz śmierć w oczach

Miasteczko

Gdybym wiedział że przyjedziesz
kazałbym dokończyć dzwonnicę której brakuj kopuły
z patynowanej miedzi co to ją wiatr zerwał i rzucił
jak ogromne naczynie aż w parkanie zrobił się otwór
i możesz przyjść do mnie na skróty

tylko się nie przestrasz tych wszystkich myśli
od których nie umiem się opędzić a które krążą
w mojej głowie nie bacząc na to że przecież próbuję
je odgonić kawałkiem gazety z informacją
że tutaj ciągle biją dzwony

odkąd na sznurze wisi dzwonnik
czas stanął w miejscu i można szeptać anioł pański
o każdej porze dnia i nocy czekam na ciebie w tym samym miejscu
w którym mi powiedziałaś że już nigdy nie wrócisz
do tego przeklętego miasteczka

15.09.2014

Biurko

O profesorze mój profesorze
masz taką wymiętą twarz
jakby jej nikt nie chciał wygładzić
grzbietem dłoni
odkąd zamknąłeś się w szufladzie
dziadka do genitaliów
i łamaczki antyustrojowych palców
czytałem że świadomie i dobrowolnie
dałeś się omamić
perspektywą kariery naukowej
ale czy było warto
dla kogoś takiego jak ja?
któremu trudno jest opisać
trychotomiczny podział nauk
praktyczne - których celem
jest formułowanie wiedzy
dla osiągnięcia doskonałości moralnej
uśmiechnięty pan pułkownik
nie chce zniknąć sprzed twoich oczu
jeszcze cyrograf czeka na podpis
albo pół szklanki zimnej herbaty
a za oknem departamentu czwartego
śpiewa ptak czysto i donośnie
piosenkę o wolności
próbuję się tłumaczyć że matka
że wymarłe blokowisko na Kalinie
ale czy to jest dostateczne
wytłumaczenie dla mojej ignorancji?

12.09.2014

Short stop on the stairs to heaven

sit down with me on the stairs
before it gets dark
and the world will end
look at me

still missing a few words to conclude
and a few creaking steps
to get there
without the need to get back

for whatever from the past
please sit down Madeleine
let's postpone the end
for later

Krótki przystanek na schodach do nieba

usiądźmy na schodkach
zanim zapadnie zmierzch
i nim skończy się świat
spójrz brakuje mi jeszcze
kilku zdań do końca
parę stopni skrzypiących
żeby znaleźć się tam
bez potrzeby wracania
do tego co kiedyś
usiądź proszę Madeleine
zakończenie odłóżmy
na potem

11.09.2014

Cepeliada o końcu świata

kolekcja malowanych dzbanków
pamiątka po minionej epoce
którą można objąć wzrokiem
kiedy świat drży w posadach
ksiądz proboszcz płacze
żeby nie puszczać tirów
przez centrum miasta
widziałem złoconego aniołka
co miał twarz spękaną
że wyglądał jak starzec
cały świat się wali
rozmawiamy szeptem
i już pora wracać
do surrealistycznych obrazów
wykonanych ręcznie na glinie
bo przecież nie ma piękniejszej
śmierci

10.09.2014

W-N-M

klęczę przed tobą jak przed przenajświętszą
z całym naręczem słomkowozielonych pokus
gdy wbijasz ząbki w kosztelowy miąższ
nawet nie dotykając stopami stygnącej ziemi
oprawiona w złotą ramę z jesiennych liści
i wodzisz na pokuszenie anielskim trzepotem
rzęs wydłużonych o pani już twoje imię zapisane
nożem fińskim na wieczną pamiątkę miłości
zwykłego śmiertelnika do zjawiskowego piękna
co się objawiło na gałęzi starej jabłonki
w blasku zachodzącego słońca na terenie
pracowniczych ogródków działkowych

9.09.2014

Skąd się biorą czarodzieje?

czarodzieje wychodzą z biur i fabryk
przeklinając pod nosem codzienność

i przy użyciu kilku prostych zaklęć
są w stanie przejść na drugą stronę

zanim zmieni się światło na czerwone
albo mrok ogarnie całą ziemię

teraz nie pozostaje im już nic innego tylko
zjeść obiadokolację i w jakiś cudowny sposób

rozmnożyć się

5.09.2014

Ostatnia próba

Panicznie się boję
Odkąd mi powiedziałaś
że nie ma dla mnie miejsca
w twoich snach
próbuję znaleźć równowagę
gdzieś pomiędzy niebem a ziemią
spójrz
Owinąłem głowę szalikiem
który dostałem od ciebie zeszłej zimy
na pamiątkę
naszych euforycznych stanów
Bo nie chcę uronić ani jednego szczegółu
zapomnieć
wyciągam ręce ale nie czuję
chłodu ściany w sypialni
ani ciepła twoich bioder
Przeraża mnie powracająca myśl
że umrę zanim zdążysz otworzyć mi oczy
i wyszeptać
Dzień dobry

Ewentualnie

nie kocham
mojego miasta z watą wciśniętą
pomiędzy dubeltowe okna
i bezwstydnie rozsuniętymi zasłonami
gołej żarówki na klatce schodowej
albo bramy rozwalonej na oścież
podwórka co kusi przechodniów
jaśminowym zapachem
oraz tych wszystkich nocnych koszul
które unosi byle podmuch
a rozebrane rusztowania
mogą sobie tak leżeć do jutra

4.09.2014

Google Street View

ktoś pozmieniał nazwy
żebym już nie miał za czym tęsknić
ale nie będzie tak łatwo
panie i panowie
radni
urbaniści
urzędnicy i urzędniczki
Bóg
sam raczy wiedzieć kto jeszcze
okrutni wymyślacze nowych nazw
dla starych placów i ulic
nie poddam się
będę walczył z demencją starczą
kiedy już się rozmażą wszystkie twarze
nazwiska przekręcą
a potem całkiem zarosną mchem
wyblakną
plastikowe płatki kwiatów
wypalą znicze
i kiedy już nie będę miał do czego wracać
zacznę pisać wiersze
a wtedy zobaczycie!

3.09.2014

Białasek Sambor

Białasek Sambor
в Европe mieszka
białą ma skórę
ten nasz koleżka
uczy się pilnie
wraz z całą klasą
że jest najlepszą
możliwą rasą
A gdy ze szkoły
do domu wraca
gwałci, morduje
- to jego praca.
Aż mama krzyczy
"Sambor, łobuzie!"
A Sambor białą
nadyma buzię.
Mama powiada
"Zostaw człowieka."
A on zabijać
mamie ucieka.
Mama powiada:
"Oczyść sumienie",
A on się boi,
że chce go zmienić.
Lecz mama kocha
swego bachora,
choć wstrętne bydle
z tego Sambora.
Dobrze, że Sambor
biały, wesoły,
nie chodził razem
z nami do szkoły.

31.08.2014

Ostatni pociąg do Tel Awiwu

zgłosiłaś mnie do partyjnej weryfikacji
pamiętasz? marzec sześćdziesiąt osiem był ciepły
ale już nie dla mnie twoje poliamidowo-elastanowe* majtki
załatwione po znajomości w Wojewódzkim Przedsiębiorstwie
Handlu Wewnętrznego na rozbierane randki
w Grand Hotelu spotykała się towarzyska śmietanka
stołecznych działaczy ruchu robotniczego
z mieszkankami podwarszawskich wsi i miasteczek
które przybyły do stolicy w poszukiwaniu pracy
chleba a przede wszystkich rozkoszy cielesnych
mocno zakrapianych destylatami z naszych rodzimych
zbóż i ziemniaków pod śledzia bałtyckiego a'la
Otto Eduard Leopold von Bismarck-Schönhausen**
pociąg do Tel Awiwu wjeżdżał na Dworzec Gdański
jakby z niedowierzaniem i jakby sapiąc z oburzenia
byłaś ubrana jak na partyjną akademię i z marmurową twarzą
przypominałaś jedną z figur z Pałacu Kultury i Nauki
ale ja już nie przypominałem tego młodego ideowca
który prowadził cię ciemnym korytarzem
do pokoju numer siedem
żeby tłumaczyć ci zawiłości walki klas



*) mój Boże, a cóż to takiego?
**) filety śledziowe w occie, przełożone cebulą i marchewką

28.08.2014

Albo-albo

nie mamy sobie już nic do powiedzenia
już nie mamy sobie nic do powiedzenia
albo nie mamy sobie nic do powiedzenia

plączą nam się języki więc tylko siedzimy
nad obrzydliwie zimną i czarną kawą
albo przeszywamy się wzajemnie wzrokiem

gardzę tobą kiedy tak nerwowo otwierasz
i zamykasz torebkę w poszukiwaniu odpowiedzi
albo kluczyków do mojego wnętrza

a ty masz mnie za skończonego chuja który nie umie
opanować drżenia filiżanek kiedy nadjeżdża ostatni
albo pierwszy pociąg do siebie nawzajem

26.08.2014

Bitwa pod Mławą

już od początku
od wyciągnięcia wskazującego palca
i Stań się!
było wiadomo
że jeśli się poddam
mój wróg przepuści głęboki manewr oskrzydlający
i wojna będzie przegrana

tak jak co roku
przejeżdżam tędy siódemką
ale nigdy nie pomyślałem
że bóg umrze
sto dwadzieścia kilometrów stąd
w Prusach Książęcych

ponieważ
niema już czego stwarzać

24.08.2014

OFIARA LASU

wywiodłaś na manowce
skusiłaś tym i owym
gdzie las najwyższych pokrzyw
i chruśniak malinowy

na wprost pobiegłem duktem
wiedziony twym warkoczem
jak byk za łani lustrem
nijak oderwać oczu

choć chuć dodaje skrzydeł
że człowiek jakby płynie
to swoje robi waga
zgubiłem się w gęstwinie

ach gdzieżeś miła gdzieżeś
ukryła wszystkie wdzięki
zniknęłaś pośród jeżyn
a mogło być tak pięknie

pajęczy miękki całun
już leży na mej twarzy
i kondukt leśnych mrówek
gęsiego we mnie włazi

Karmazynowy słowotok

porżnięty na wersy
jak portowa dziwka
znaleziona na tyłach tawerny
krew która powinna kipieć
jest letnia
a morze gładkie
jak stół
co też aż się prosi żeby
wbić ostrze
rozpruć
popłynąć na fali
a potem
przebiec wzrokiem
jeszcze kilka przecznic
i zniknąć w mroku
księżyc
zatopiony w butelce rumu
woła o pomoc

20.08.2014

Donośnie

bez chwili opamiętania

kreuję swój wizerunek
a oczy mam suche
gdy karawana nomadów
przemierza źrenice
w kierunku Fajum

obnażam się i wystawiam
swoje ciało na widok publiczny

na targowisku życia
jest teraz mocno wyczuwalny
zapach śmierci
i orientalnych przypraw

ludzie otwierają mi usta
żeby zajrzeć do wnętrza
ale w środku jestem próżny

człowieczek

ktoś cmoka z dezaprobatą
a ja się chwieję
na rozdygotanym stole

i zaraz upadnę

17.08.2014

Okno II

boję się chodzić do przedszkola
na skróty po nieczynnym moście
jest dużo szybciej i widać Bystrzycę
ale staram się nie patrzeć w dół

trzymam się kurczowo płaszcza
matka krzyczy że jej urwę pasek
i będzie brzydko wyglądać
kiedy przyjdzie do mnie we śnie

dlatego nie chcę bawić się z dziećmi
tylko siedzę przy oknie i pilnuję
żeby przypadkiem o mnie nie zapomniała
i mnie nie zostawiła samego

czekam z przyklejonym nosem do szyby
na jej codzienne powroty z pracy
ktoś mnie delikatnie trąca w ramię
czy będę jeszcze coś zamawiał

14.08.2014

Komik na biegunach

kiedy wszystkie ślady prowadzą aż na samo dno piekielnego wąwozu pomału do mnie dociera że życie to nie jest stund-up i nie ma ucieczki jeśli ten wymodlony przez matkę kawałeczek nieba zniknie w plątaninie trującego bluszczu maleńka furteczka przez którą się wymykam gdzieś na pograniczu życia i fikcji

Okno

odciśnięta dłoń na szybie jakby ktoś chciał uchwycić zatrzymać jeden z obrazów za oknem tylko dla siebie już rozchodzą się kręgi na ostatniej kałuży-pamiątce po wczorajszym deszczu żeby zamazać kawałeczek nieba jeszcze żałosne szczeknięcie kulawego psa dozorcy i ta sama ręka oddziela przeszłość pożółkłą markizetą z gipiurą

11.08.2014

Dzień dobry, wróciłem

witaj trupioblady świcie w rozkopanej pościeli nogi odkryte aż do kości jeszcze ręce oplecione pajęczą nicią która łączy świat żywych z tamtym światem przyjemnego chłodu nocy krzyż na ścianie jakby się przesuwał to tu to tam niezdecydowany aż po policzku wylizanym przez muchy spłynie ostania kropelka rosy i rozleje się żar

19.07.2014

Kto mi da skrzydła?

przepoczwarzę się w motyla wzniosę się na wyżyny wzbiję wzlecę nie przysiądę a wcześnie zagaszę wszystkie świece i kaganki zgodnie z instrukcją ppoż niech mnie nie zwodzą błędne ogniki teorii pustych haseł obietnic bez pokrycia uczucia miłości słodko-mdły zapach konsumpcyjnej przyjemność kolorowa tandeta płatków kielichów nektaru 40% ze sklepu 24h łąki rowu krzaków pod blokiem zawiruję uniosę się zakręcę piruety na trzy na cztery naraz

18.07.2014

Kolacja przy świecach

zwłoki złożone na porcelanowym cmentarzu jeszcze ciepłe jeszcze dymią chociaż kelner z gęby taki cham i prostak ale co tam rozgrzebuję widelcem bukiet warzyw żeby się dostać do martwego ciała pierwszy akt ceremonii pożerania czyjegoś ojca matki dziecka zapijam obficie aby zwielokrotnić przyjemność a słowa? niczym śmierdzące pierdy roznoszą się po sali kocham cię albo czy wyjdziesz za mnie brzmi chyba trochę jak niewyciszone I'm too sexy for my love too sexy for my love na pogrzebie

17.07.2014

5 minut

masz takie piękne oczy a ja mam pięć minut do nastepnego autobus więc to chyba jedyna okazja żeby sobie wspólnie porozmyślać zanim się rozejdziemy każde w swoją stronę aby przez resztę życia wspominać te wszystkie niewykorzystane okazje na coś głębszego od przelotnego spojrzenie i dłuższego niż pięć minut do następnego autobusu

11.07.2014

Zabawa w chowanego

wyobraź sobie że jesteś nikomu niepotrzebnym bibelotem w sosnowym puzderku od którego boli prawe albo lewe ramię wcale nie słuchasz tego co ktoś teraz mówi na twój temat posiłkując się kilkoma zdaniami zapisanymi na połówce kartki wyrwanej z sześćdziesięcio-kartkowego zeszytu z napisem brudnopis wszystkim się wydaje że się gdzieś zawieruszyłeś może leżysz przykryty stertą kolorowych skarpet i wystarczy tylko trochę pogrzebać w rzeczach osobistych żebyś zmartwychwstał

4.07.2014

O pogodzie

wspomnienia zamienione w krople deszczu spływają po policzkach tak szybko że ledwo nadążam przełykać ślinę przecież nie mogę im pozwolić upaść zniknąć w czarnej i zimnej ziemi która kryje wszytko to co najcenniejsze ocieram twarz jedwabną chusteczką żeby nikt nie zauważył że dorosły mężczyzna może mieć tyle gorzkich wspomnień

3.07.2014

Wszystko się zaczyna od kwitnących kasztanów

dobre wspomnienia są kruche jak vanilla butter biscuits z gorzką kawą bez mleka a ten aromat już nigdy nie będzie taki jak wtedy przed maturą kiedy wszystko było jeszcze przed domem od zawsze rósł kasztanowiec który chwytał rozczapierzonymi palcami promienie słońca albo krople deszczu i można było śnić o tym co nieprawdopodobne aż przyleciała śmierć pod postacią małego motylka* i usiadła sobie najpierw na naszym drzewie *) Cameraria ohridella

1.07.2014

Przybycie Pana Z Do Miasteczka W

to chyba nie jest wiersz o kolejce Piko albo Panu X


kiedy wysiadłem na tamtej stacji
bez wulgaryzmów uniesionego fallusa
czy choćby numeru telefonu do lokalnej dziwki

ale zmniejszony do rozmiarów krasnoludka
zagubiony w zupełnie mi obcym świecie
w którym nawet drzewa rosły jakby od linijki

na próżno szukałem znajomego widoku
pijaka mamrocącego swoją autobiografię
albo jakiegoś kundla który sobie upodobał pociągi

nic od czego można zacząć zwyczajne życie
bez sztucznych uśmiechów na plastikowych twarzach
i tego nieznośnie duszącego zapachu świeżości

Wiersz-konglomerat na początek sezonu, w którym na próżno się doszukiwać oklepanych wątków miłosnych, nawet w formie ilustracji do książki

Sezon dopiero się zaczyna
a wygląda tak
jakby się miał skończyć
gdyby nie zapach gotowanego bobu

trzymam język za zębami
ale aż mnie korci
aby się wślizgnąć w łyżwy
które stoją dzisiaj tak wdzięcznie

lipowy pan x patrzy na mnie
i marszy czoło
kiedy powielam stare żarty
chociaż nikt nie ma ochoty na nowe

chyba muszę wyjechać
na dzień albo dwa
żeby sobie wreszcie przypomnieć
jak się włącza światło nosem

24.06.2014

Window


Rysunek na gładkiej powierzchni

Słonce zawisło albo je ktoś powiesił
na tle brudnoszarego kłębowiska
które powinno mieć inną nazwę niż ta
ogólnie przyjęta przez osobniki
robiące wszystko żeby się tam dostać

i jeszcze te żałośnie betonowe pudełka
rozsypane przez pijanego architekta
któremu najwidoczniej było wszystko jedno
bo właśnie odkrył że praca jest po to
żeby sobie zrobić dłuższą przerwę od życia

przechodzę przez ten koszmar uzbrojony
w coś co chyba tylko z nazwy jest płaszczem
kapeluszem przyciemnianymi okularami
oraz papierosem i koniecznie bez filtra
ponieważ w zaistniałych okolicznościach

raczej mi nie wypada tego przedłużać

23.06.2014

konik polny i boża krówka

na trawniku pod blokiem urosły pieczarki
ogromne jak deserowe talerze
matka
siedzi w kuchni i płacze
mamo dlaczego płaczesz? pytam
to od cebulki do tych twoich muchomorków
syneczku
czy wiesz że w krzakach mamy tajną bazę?
tylko pamiętaj bądź grzeczny
pamiętam
jak co rano latała po chleb i bułki
aż kiedyś już tam została
niebo
leżymy sobie z chłopakami na trawie
każdy o czymś marzy albo za kimś tęskni
ojciec
w pokoju na wersalce
gapi się w sufit i słucha radia
czasem skacze na jednej nodze do ubikacji
a ja
nie mogę znieść tego rzępolenia

17.06.2014

Być może odejdę bez słów

ramiona się wzruszą do łez
w oku zakręci się droga
a przeszłość zaskomli jak pies
że nowy rozpoczął się rozdział

i gdzieś zarumieni się chleb
gdy oczko puści mu rosół
jak głupi zaśmieje się ser
pokrywka podskoczy wysoko

opadnie mgła albo kurz
być może odejdę i już

16.06.2014

Słodko-gorzkie wiersze-kuleczki

czy pamiętasz matko przenajświętsza
jak mówiłaś że jeśli będę niegrzeczny
to mnie porwie dziad i wsadzi do worka?
widziałem tego dziada podszedł do mnie
bałem się że to już czas że już nigdy
nie poprowadzisz mnie za rączkę po schodach
ale to ty z nim poszłaś

zostawiłaś tęsknotę za kromką chleba
smarowaną twoją ciepłą ręką większą od mojej
i garścią poziomek na łopianowym liściu
jeszcze mokrym od deszczu
długo pływał po mojej poduszeczce
cudownie zamieniony w statek
aż do ostatniej odrobinki słodyczy

piszę do ciebie na kartkach
wyrwanych z zeszytu od religii
i zwijam je w słodziutkie kuleczki
a w pokoju czuć jeszcze
obrzydliwie gorzki zapach łopianu

Stary i śmierdzący album ze zdjęciami

uliczni sprzedawcy pelargonii
krwistoczerwonych bladoróżowych
a na koniec białych jak prześcieradła
albo obieracze soczystych jabłek
i ucieracze ich na tarkach
o dużych smutnych oczkach
kłębią się chmury nad miastem
zawiniętym w czarną wstążkę głównej ulicy
dlaczego już nikt nie śpiewa pod balkonem?
jeszcze tylko niczyje koszule
huśtają się na sznurze
bezpańskie spodnie skarpety
i psy obsikują każdy wolny skrawek
tam rożek zagięty a tam naderwany
siwa broda poplamiony surdut rozdarty
z kapelusza unosi się duszący dym
zapach palonych liści i starych książek
kraczących nad głową w niezrozumiałym języku
nie dodam was do przyjaciół! odgrażam się
samym środkiem toczy się wózek mleczarza
na nim siedzi śmierć blada jak kartka

Kółko i krzyżyk

mieliśmy do wyboru
połówkę zachodzącego słońca
albo komin starej cegielni
wybrałem dla siebie zachód
nie lubię leżeć bezczynnie
więc próbuję zakreślić nogą
brakujący fragment
ty wybrałaś część z kominem
opowiadasz mi o nich wszystkich
i rysujesz dużym palcem
na każdej cegle krzyżyk
a ja się modlę
żebym się kiedyś nie zamienił
w jeden z takich krzyżyków
lub żeby moje koło
było zbliżone do ideału

13.06.2014

To dobrze, że jest noc

Wyglądasz jak kompilacja Matki Boskiej
mojej matki i przeciętnej kobiety
spotkanej w barze albo na przystanku
gdy słabe pomarańczowe światełko
na chwilę rozświetla twoją twarz
szkoda że to wszystko trwa tak krótko
przerywasz ciszę a ja się rumienię
dobrze że jest noc odpowiadam
chyba się uśmiechasz biorąc moją rękę
i kładąc ją na swojej piersi
żebym wreszcie poczuł się pewniej
można ciebie odczytywać na różne sposoby
mówi któreś z nas
a ja pozwalam ci zgasić papierosa
na mojej dłoni ponieważ każda miłość
powinna kończyć się bólem

Stary niedźwiedź mocno śpi

przeżyłem już niejedną wojnę na śnieżki
zastępy aniołów z rozprutych poduszek
i szczęk łyżek podczas niedzielnych bitew
o najrumieńszy kawałek kurczaka
z ziemniaczkami przyprószonymi koperkiem
mizerią i kompotem z wiśni do strzelania
pod stołem w nogi wrogów wrogiń i wrogiątek
walczyłem jak walczył mój dziad i ojciec
o kubańskie mandarynki na wigilijny stół
kwaśne jak uśmiechy zwycięzców z pól bitewnych
kiedy zatyka nozdrza smród rozkładających się
kotów i psów niewinnych ofiar postępu
oraz brawury ludzi o duszach wojowników
i rozumie trwale nienadającym się do służby

11.06.2014

National Gallery w pudełku po butach

czarno-białą przeszłość
można zmieścić
w tekturowym pudełku po butach
kupionych na Marywilskiej 44
u Polaków
mają wąskie czuby
i cienkie sznurowadła
które się ciągle rozwiązują
poobcierałem sobie w nich stopy
i chyba ogłuchłem kiedy osiągaliśmy
wysokość przelotową
vis-à-vis National Gallery
zjadłem kanapkę z wędliną
jajkiem pomidorem i sałatą
do tego English Breakfast Tea
oraz słodkiego ślimaka z rodzynkami
staram się nie myśleć o pudełku
oglądam obrazy wielkich mistrzów
w każdej sali szukam wzrokiem
wolnego miejsca
albo skaczę na jednej nodze
jak po wyjściu z basenu
a otwartą dłonią uderzam się w skroń
i tak nikt tutaj na mnie nie zwraca uwagi
może z wyjątkiem kobiet na obrazach
które wydymają wargi
lub wypinają gołe pośladki
to wszystko chyba
przez zawartość pudełka
nie wiem ile bym teraz oddał
za cierpkość dzikiej gruszki
i zapach łopianu
pomieszany z czarnym bzem

9.06.2014

Przepraszam

jeszcze przez studia
nosiłem wyidealizowany obraz wszechświata wsunięty za okulary
idąc krakowskim przedmieściem widziałem
niewymuszone uśmiechy na twarzach
budynki ulice a nawet książki
miały tylko dobre strony
pod domem towarowym sezam
sprzedawali najsmaczniejsze hamburgery
z plasterkiem ananasa
chyba najłatwiej mi szło z rodzicami
ale nie będę się nad sobą rozczulał
a kiedy pracowałem w księgarni
z naszego okna widać było fontannę
za tysiąc sto złotych
mogłem sobie kupić wszystko
najsmaczniejsze orzeszki w karmelu
sprzedawał pewien przesympatyczny człowiek
pod kościołem ojców kapucynów
to tutaj cały lublin chodził do spowiedzi
kilka razy wróciłem do domu piechotą
szło się przez stare miasto
później po prawej był zamek
a po lewej wzgórze czwartek
moje liceum
dalej kościół nmpww
kirkut
i już nawet nie pamiętam
kiedy pojawiła się rysa

Krótka fascynata nad życiem albo o sprawach okołocielesnych

Poranne słońce próbuje przeniknąć przez matowość szyby
żeby wylizać z naszych stóp trudy dnia wczorajszego
a do ciał oklejonych mokrą pościelą powraca
konstytutywny element struktury bytu człowieka
z dalekich wędrówek po zaświatach albo bliskich

Koniec

Odurzeni zapachem kwitnących traw
myśleliśmy że ten pomost jest całym naszym światem
i że ktoś rysuje zaczarowane kręgi na jeziorze

świerszcze wykonywały fragment
kiedy Zygfryd spotyka Odettę i zakochuje się w niej
na wodzie tańczył zespół baletowy złożony z pluskwiaków

kiedy byłem głodny brałem
twoje dojrzałe sutki a ty karmiłaś mnie najczystszym uczuciem
spróchniałe deski jęczały w ekstatycznym uniesieniu

nadleciały potwory-iluzjoniści
początkowo pojedynczo i dla niepoznaki ubrane w niewinną biel
żeby po chwili nakryć wszystko czarną peleryną

i wtedy zrozumieliśmy że to koniec

5.06.2014

Koncert

Przyjmijmy że mój pokój
to duża mroczna sala
a przez przysłonięte okno wpada
wąski snop światła i kładzie się
dokładnie w tym miejscu
na którym aktualnie siedzę
Przebieram nerwowo palcami
i chociaż przykurzony klawikord
jeszcze nic nie zagrał
pyłki z przydomowej topoli
tańczą w powietrzu jak oszalałe
słychać pokasływanie zniecierpliwionej widowni
(przyszła chyba tylko po to
żeby mi udowodnić że nie tędy droga)
albo to mój ojciec
odpalił kolejnego papierosa
w samobójczym geście desperacji
skrzypnęło krzesło gdzieś na końcu
a w ten sposób skrzypią tylko drzwiczki
w szafce nad zlewem
tam gdzie trzymamy leki po matce
zastanawiam się co mam zagrać
żeby wreszcie rozpędzić mrok
i zobaczyć ludzkie twarze
na pewno będzie to coś długiego
bo uwielbiam kiedy do tego wszystkiego
dochodzi jeszcze ból nadgarstków

Jak umiera poezja?

ścierwo poezji leży na chodniku
rozjechane po stokroć
przez pijanych krytyków

tłoczą się tocząc ją białe robale
a gdy się już przetoczą
to nie koniec wcale

nadlecą kruki i wrony z oddali
wydziobią co zostało
razem z robalami

ptaszek jak wiadomo pożywką dla kota
kota gonić pieska
naszła dziś ochota

a psa wszyscy wiemy ciągnie do człowieka
człowiek jak to człowiek
nie zadrży mu ręka

chwyci psa za kołnierz i na dwór wyrzuci
pies obsika furtkę
pójdzie i nie wróci

jaki z tego morał? spytam retorycznie
poezja moi mili
umiera cyklicznie

4.06.2014

Zabawa w kotka i myszkę

już nie pamiętam czy to ja uciekłem wzrokiem
czy może raczej ciebie oczy poniosły
jeszcze przed chwilą wodziłem za tobą spojrzeniem
aż znalazłem się w martwym punkcie

gadają że przepadłaś jak kamień w wodzie
złośliwi to nawet że trafił cię jasny szlag
a ja nie potrafię zrobić kroku bez ciebie
i wciąż mam nadzieję że się tylko ze mną bawisz

w kotka i myszkę

2.06.2014

Dzień dziecka

jakby to było wczoraj
pamiętasz?
mnie jest o wiele trudniej
czasami chciałbym zasnąć
i się obudzić bez wspomnień
albo żebym mógł wybrać
tylko te najlepsze zabawy
to nic że nigdy nie było czasu
dzisiaj jestem żołnierzykiem
bez podstawki
a ty leżysz i udajesz
że dostałeś prosto w serce
twarz ukryta za bukietem chryzantem
żebym przypadkiem nie zauważył
że się uśmiechasz

29.05.2014

JESTEM WASZYM ŚWIATŁEM

jestem
jedyną gładkością
pośród chropowatości
ostatnim suchym miejscem
na zagrzybionej powierzchni
wilgotnej
jakby się komuś wyżej
przelała wanna goryczy
błądzący po omacku
w ciemnym korytarzu
i pośród demonicznych jęków
spróchniałej podłogi
chodźcie do mnie wszyscy
jestem waszym wybawieniem
z niezręcznej sytuacji
pójdźcie
w stronę fluorescencyjnego światła
a gdyby ktoś chciał mnie zdusić
jak się wgniata mrówkę faraona
w świąteczny obrus
albo w kuchenną ceratę
to się podniosę
powstanę z martwych
bo mam wbudowaną sprężynkę

28.05.2014

Sacrum

if there is any justice
which tastes like a victory
but has a bitter drop
to the bottom of the enamel cup
with blood smeared motive

if there's any hope
wrapped in a national flag
and lulled in the basement of hell
where there is not yet
a desperate cry of burning houses

if there is any love
wearing in field uniform without epaulets
with a hole at the level of the heart
through which looks carefully the last common cigarette

get down on your  knees you fucking bastard
as the place on which you stand is holy!

27.05.2014

Koloryzacja i rekonstrukcja

piwnice roją się od matek w rozciętych bluzkach. wolność
niesie podziurawiony sztandar. skulona i słodka od krwi.
w najciemniejszych zakamarkach nie widać nieba, nie ma światła.
jest strach z którym trzeba walczyć.

głód idzie w pierwszym szeregu, zanim błysną bagnety. światełko
kaganka trzęsie się ze strachu. ktoś maluje na ścianie
demony w podkutych butach. wyprute resztki nadziei.
unoszą się wyrwane pióra anioła.

jutro, pojutrze ktoś to wszystko pomaluje. a ja poproszę
popcorn karmelowy i dużą colę.

HISTORIA PEWNEJ MELODII

mam pęknięte serce
więc tylko huśtam się bezwładnie
ludzie zadzierają głowy...
niekórzy mówią że to fallus
inni że może pączek tulipana
a ty się stroszysz
jakbyś chciała wszystkim udowodnić
że jeszcze jeden podmuch
i wstaniesz z martwych
będziemy na przemian
dzwonić i słodko szczebiotać
tak jak zawsze
zadzwnię do ciebie na anioł pański
wtedy przylecisz i mi opowiesz
o czym szumią drzewa

23.05.2014

Początek sezonu - ZiKo feat. Adam M. & Rafał W.


przekujmy sosnowe igły
na miecze dwusieczne
mężną pierś w chitynowy
pancerz przyobleczmy
i kupą mości panowie
kto żyw niechaj bieży
niech się ściółka zaroi
od walecznych rycerzy
już widzę ich wodza
chrząknął głową skinął
i jak ptak swego auta
skrzydło drzwi rozwinął
wylewa się spod skrzydła
ściśniona hołota
błyska szkło butelki
skądś wycieka ropa
ktoś rzucił ogryzkiem
i trafia w majora
ten pada jak martwy
lecz widać nie pora
żegnać się z tym światem
kiedy wróg swawoli
trzeba by czymś ciężkim
w maskę przy...
już lotna kompania
w ataku powietrznym
zrzuca spod ogona
bomby barwy mlecznej
już rdzawa piechota
przypuściła szarżę
z butów na skarpety
i potem już z górki
tam gdzie wodna armatka
a za nią dwie kulki
krzyk się podniósł okrutny
jak na rykowisku
oto zaczął się sezon
to już chyba wszystko