5.02.2014

Uliczny sprzedawca papierosów

nawet nie widać kręgów
na ledwie muśniętej
powierzchni kałuży
co na krótką chwile
zamienia się w cudowny obraz

stoję na wyciągnięcie ręki
i chyba mógłbym dotknąć
rozpiętych skrzydeł płaszcza
poczuć na twarzy lekki powiew
ale się boję

sens mojego istnienia
to jest ten właśnie moment
później jest tylko brudna ulica
która z każdą następną godziną
robi się czarna i pusta

aż się nie mogę doczekać jutra

Dzień-ciołek

wesoło świeci słonko
i twarz bez szczypty pudru
do nieba leć biedronko
na pączku dużo lukru

a kiedy się rymuje
przy pełnym audytorium
nie ważne czy smakuje
nagrobne lapidarium

zmiażdżonej muchy truchło
i już nie po raz pierwszy
bo jutro będzie futro
a dzisiaj będzie wierszyk

Cztery pory roku

kiedyś wyrośnie tu zboże
pszeniczne łany będą falować
za każdym poruszeniem rozgrzanego powietrza
tutaj znajdą schronienie polne zwierzęta
a na niebie zatańczą ptaszki najpiękniej
jak to tylko one potrafią

ale niech już spadnie śnieg
i niech zasłoni niespełnione nadzieje
spisane na kawałku papieru przesiąkniętym
prawdziwym uczuciem i tęsknotą za domem
a gdy rdza uprzątnie stalowe szkielety
do ostatniego guzika

nadejdzie wiosna