23.10.2014

Od kobiety do poety

nienawidzę kiedy mówisz do mnie wierszem
a szczególnie gdy nadajesz słowom rytm
i powtarzam ci to już nie po raz pierwszy
nie pomoże tutaj nawet zgrabny rym

ja traktuję sprawy bardziej prozaicznie
narracyjno-fabularny jest mój świat
więc zaniechaj proszę wszelkich prób lirycznych
bo nie będziesz mi mój drogi za pan brat

jeśli chcesz to baw się sam w liczenie sylab
nie nadzieję się na haczyk kilku strof
lecz zaczekam aż nadejdzie taka chwila
umrze wieszcz a się narodzi zwykły chłop

21.10.2014

Nienawidzę

nienawidzę poniedziałków
chudych piątków
tłustych czwartków
wolnych sobót
oraz niedziel przepieprzonych

nienawidzę iść do pracy
być na trzeźwo
lub na kacu
całkiem na czczo
bądź leciutko przejedzonym

nienawidzę świąt ruchomych
dni na dzieci
czy na żonę
też weekendów
nienawidzę wydłużonych

nienawidzę o tym gadać
szeptać krzyczeć
opowiadać
i wierszyków tak niezdarnie
zakończonych

16.10.2014

Oczy

zawalenie się świata
jest jak każdy inny kataklizm
spektakularne
i przewlekle bolesne
zaczynając od głowy
a kończąc w charakterze manekina
posadzonego przy stole

jedz bo nie urośniesz
uśmiechają się życzliwi
szydercy
faszerując mnie na powrót
obrazami z przeszłości
od których
mam takie malutkie oczy

9.10.2014

Niebo-Piekło

a mogliśmy uwić sobie gniazdko
na dachu komitetu wojewódzkiego
z panoramicznym widokiem
na protestujące miasto

wszystko było świeże i kwitnące
gdy wiatr zmian unosił spódniczki
odsłaniając nasz stosunek
do otaczającej rzeczywistości

bo tam na górze było niebo
względnego dobrobytu którego
tu na dole brakowało jak chleba
z reglamentowanym masłem

wyobrażałem sobie że jesteś aniołem
z jednym krwawym skrzydłem na drzewcu
i zstąpiłem za tobą na ziemię
upadłem i już się nie podniosłem

7.10.2014

Do największych wrogów!

jakimż trzeba być człowiekiem
żeby zabić w sobie dziecię?
zdusić tej beztroski iskrę
co i w starczym oku błyśnie
gdy nadziei tli się płomień
jeszcze wszystko nie skończone
póki krew pulsuje w żyłach
i w środku jest ta siła
dla rozumu niepojęta
tajemnicza albo święta
która każe zejść po schodach
iść do sklepu kupić loda
dobrze jeśli gałkowany
i z tym lodem nielizanym
stanąć oko w oko z wrogiem
co największą budzi trwogę
a najlepiej ze śmiertelnym
sukinsynem lub cholernym
aby ładnie tak spuentować
to wypada poczęstować
ale musi być wesoło
więc najlepiej jeśli w czoło

1.10.2014

Rozanielony angelolog

nie mogę oderwać wzroku
od cherubinowego błękitu
który czasem zmienia się w modry
ale w dokumentach urzędowych
jest niebieski

wszystko zależy od pory dnia
albo intensywności uczuć
zgaduję jaki będzie rano
gdy pierwszy promień słońca
rozleje się złotą plamą
na pościeli

na przykład przy kolacji
był szafirowy i chciał mnie skusić
migoczącymi ognikami świecy
które tańczyły jeszcze długo
na tle atramentowej nocy

Nawet, nawet!

nawet ci wszyscy z dorobkiem
którzy wyjmują na noc szczęki
żeby nie umrzeć ze zgryzoty
i wrzucają je do słoiczka
po musztardzie sarepskiej
na bazie gorczycy i octu
aby dodać do wypoczynku
choć odrobinę pikanterii
a może tylko szczyptę wspomnień
słodkich jak chude mleko
z jednej piersi potem z drugiej
i na powrót z tej pierwszej

nawet oni nie wiedzą
czy będzie ze mnie prawdziwy
ten najprawdziwszy czy może tylko
śmierdzące ścierwo toczone
przez białe robaki które są gotowe
przekręcić moje nazwisko
gdyby je ktoś zapytał
co dzisiaj jadły na obiad
a przecież bilet do wieczności
leży na wyciagnięcie ręki
wystarczy tylko wziąć długopis
i napisać coś na brudno