10.11.2013

Dom

najpiękniejszy jest mięciutki dywan
ze zbutwiałych liści rozłożony pod progiem
mówią że to przez deszczowy sierpień
nad jego ostatecznym wyglądem pracują kawki
co zanurzają dzioby w rdzawym materiale
i układają fantazyjne wzory w różnych odcieniach
patrzę i przecieram oczy ze zdumienia
że z każdym kolejnym krokiem jest tylko gorzej
to co z daleka wydawało się być domem
jest starą zawilgoconą norą a jej mieszkańcy
ludzie doniczkowe kwiaty i ruda kotka
której małe topiło się w poobijanym wiadrze
wszyscy odeszli zmarli uschli albo zwyczajnie zdechli
pozostały obrazy obesrane przez muchy tak dokładnie
że teraz trudno rozpoznać kto jest matka a kto ojciec
stary park co pamięta piękne czasy i ja
siadam na kawałku odrapanego krzesła żeby sobie przypomnieć
po co to tu w ogóle przyszedłem
przecież ktoś może mnie rozpoznać i wysyczeć w oczy
że zawsze byłem takim słabym skurwysynem

Liść

dorodny śliski soczyście zielony
pięknie zdobiony siateczką nerwów
ręką samego Boga Stwórcy
rzeczy pięknych i niepraktycznych
że aż się prosi żeby go wziąć w dwa palce
i coś z nim zrobić jakiś użytek
włożyć do książki niech trwa niech zdobi
równe rządki liter na pożółkłych kartkach
wspomnień koszmarnych snów lub traumatycznych przeżyć
a może wpleść go w laur zwycięstwa i chwały
ukoronować głowę najlepszego z najlepszych
i śpiewać głośne laudamus
albo przejść obojętnie odwrócić wzrok
ostatecznie splunąć przez lewe ramię i syknąć
że twoja matka to kurwa