27.10.2013

Definicja

poezja to jest wstrętna dziwka
dla wariatów samobójców
i emigrantów politycznych

na drodze donikąd
nie ma krzyża zagubionej chaty
krytej przez kundla co wyskamle
najprawdziwsze emocje
kilka kolorowych metafor
zestawionych w nienaturalny grymas
jadę drogą przez las a oczy
mam czerwone jak jarzębina
na której ktoś zginął i tak zostało
ktoś inny się pochyla zapala papierosa
i składa kilka pięknych słów

Ściana

stoimy pod ścianą
schowani pomiędzy kolorowe wzgórza
ubrań a nasze dłonie są już w niebie
i nerwowo poruszają palcami
w oczekiwaniu na całą resztę
która chciałaby się jeszcze
poprzytulać może nawet pokochać
ale na wszystko jest pora
teraz trzeba stać równo
i obserwować
ostatniego ptaka tej jesieni
spojrzeć prosto w oczy
dzisiaj ma niebieskie
i w takiej sytuacji
to jest kolor najlepszy
suchy trzask zamków
gdy święty Piotr otwiera bramę

Jeszcze Polska!
Kurwa!
Mamo!
Boże!

przelatuje przez głowę
i znika w ścianie

25.10.2013

Trąbalski

potrafię kopnąć w brzuch
wybić szybę dać w mordę
mam wszelkie umiejętności
niezbędne do przeżycia
na złość małpom w oknach
albo temu co ma cienkocienko
i zawsze parkuje w poprzek
znam tutaj każdy kamień
obudzony w środku nocy
powiem kto leży pod którym

kiedyś się stąd wyrwę
żeby uprawiać arbuzy
gdzieś na ruskiej wiosce
na złość małpom za płotem
albo temu co ma katafieja
i pod sklepem stawia w poprzek
poznam tutaj każde drzewo
a w środku nocy obudzony
spróbuję coś sobie przypomnieć

24.10.2013

Wszystkich Świętych

kobieta przykleja sobie uśmiech
a ja kawałeczki papieru
na policzkach i jeden na lodówce
żeby nie zapomnieć że chciałem być
muzykiem sławnym na całą lubelszczyznę
przyjeżdżam na święta a znicze
kupuję w tesco bo taniej gdy większe ilości
ojciec chciał żebym został opozycjonistą
i słuchał na okrągło wolnej europy
dlatego dostanie czerwony a potem zagram
kilka pierwszych dźwięków i to chyba wszystko

na co mnie stać

23.10.2013

Witch

za chwilę spalą cię w ogniu
jedyny sposób
na zachowanie równowagi
kiedy nie ma centralnej władzy
króla kata dworu
tysięcy biurokratów za biurkiem
całej tej papierkowej przepychanki
kilka magicznych przedmiotów
rozsypanych na czerwonej ziemi
w słońcu wyglądasz tak niewinnie
nikt nie będzie płakał
bo wróżbita jest mistrzem
w swoim fachu
dobrze przepowie
i z pomocą duchów przodków
inaczej zostanie kolejną ofiarą
systemu
wszyscy się zbiorą przy ognisku
będą pieśni zabawa
lokalne piwo gęste jak koktajl
uderza do głowy
a jeśl ktoś zada pytanie
odpowie suchy trzask
i kilka tańczących iskierek

22.10.2013

Salsa latina burrito

wyciągam dłoń na której wyrasta mniejsza
i zwinięte w taco de harina poruszają się
do rytmu pikantnej salsy z wyczuwalną
nutą na koniuszkach palców drugiej ręki

za oknem zaczyna się pieprzona jesień
ale w środku jestem gorącym latynosem
w skarpetkach z logo nagrody literackiej
nienasycony pikantno-aromatycznych doznań

wysuwam język z nadzieją na smak tamtego lata

Remontowany ogród saski wciąż mi szumi

jakieś krowy na ostatniej ławce
parkowej w tym miesiącu
od jutra na pola w lasy po promienie
słońca ogród saski w remoncie

do odwołania prezydenta
i będą trzy łabędzie jak oszalałe
od brzegu do brzegu po okruszkach
za pięć złotych skądś wygrzebane

o czym to ja właściwie
że jest mnie coraz mniej i kurczę
remontowany starodrzew szumi
w głowie z tęsknoty za normalnością

20.10.2013

Ostatnie słowa w body language

jak można powiedzieć nie umieraj w body language?
gdy w momencie oddzielenia się ducha od materii
mam tylko opanowane drżenie kącików ust
w splecione dłonie chowam pączek róży
i  owijam  to wszystko niezdarnie różańcem
jest jeszcze las z którym trzeba pogadać o życiu
a wykrzyczana bezsilność niesie się echem daleko
leśne trolle szydzą  z mojego wysokiego czoła
ale z tym to akurat można jakoś żyć

19.10.2013

Na chwilę przed odjazdem

wulgaryzmy wystrzelone z procy
odbijają się od okien kamienic
żeby upaść gdzieś między oczy
czerwone ze wstydu jak pelargonie

ociekające noże co miały kroić chleb
patrzą tępym wzrokiem bez błysku
na rozsypane po kątach talerze
bez uśmiechu i zupełnie bez szczęścia

radio rzęzi zapomnianą piosenkę
o miłości która miała trwać jeszcze
ale ktoś bezczelnie rozwiesił pościel
i podpalił nikomu niepotrzebną wersalkę

17.10.2013

Dzień dobry

próbowałem się odbić od dna na sprężynkach długopisów
prztyk a kliniczne objawy dysleksji i dysortografii trzymają
mnie za kostki kurzęczymi pazurami aż do głębokich ran
trzeba się wyrwać z tego piekła i pobiec za stadem dzikich gęsi
tam gdzie ludzie czarni jak rozlany tusz wołają na mnie musungu
nie to nie to zasiadam do klawiatury i gram nocturn dwudziesty
fryderyka chopina post mortem
jednym palcem a drugim dorysowuję
uśmiech do swojej twarzy w zaparowanym lustrze to nie jestem ja
gdzie się podział tamten człowiek który miał w głowie jakieś ideały
w systemie który pachniał zapachem pomarańczy raz w roku w wigilię
śniło mi się tej nocy że jestem w obozie i walczę o przetrwanie
było to tak realne że rano postanawiam zwlec się z łóżka

Wiersz na konkurs

napisałem wiersz na konkurs
a teraz zaciągam się kanapką z pasztetową
i łykam powietrze jak zaraz po urodzeniu
jest jesień ale tylko po to
żeby sobie wyobrazić krajobraz
za opuszczonymi roletami
herbata z cytryną i dwiema łyżeczkami cukru
wypuszcza białą mgiełkę
na monitor prosto z naprawy
utwierdzając mnie w przekonaniu
że to wszystko jest jakieś niewyraźne
i chyba dobrze się nie skończy

Wierzbowski już nie płacze

jeśli ktoś kiedyś dostał witką wierzbową
to powinien wiedzieć że włożona do wody
może wypuścić korzenie w przeciwieństwie
do skórzanego pasa z szeroką sprzączką

pręgi na skórze tworzą równoległe linie
ale wszystko zależy od precyzji bijącego
i czy winny poczuwa się do popełnionej zbrodni
leży nieruchomo i jak ta wierzba płacze

co to ja chciałem jeszcze powiedzieć?
chciałbym pozdrowić ciocię Zosię
z Olsztyna i przekazać że jestem zdrowy
i muszę was kochani jeszcze kiedyś odwiedzić

15.10.2013

Pomidor

namalowałem ogromnego ptaszka
na cokole pomnika ku czci kogoś
kto rzekomo obnażył skostniały system
gdzie cztery litery wystawione do światła
mają być symbolem nowej jakości w poezji

nie widziała dupa słońca powtarzam
za babcią zamiast wieczornego pacierza
a od starego miasta rusza sztafeta cieni
w pogoni za rysowniczą niepoprawnością
...synu synu synu odbija się echem od ścian   

gdy próbuję zachować dystans na rzut pomidorem

Jesienny taniec

na chwilę przymykam oczy a wargi
szepcą formułki jakby liczyły kroki
gdy kręcę piruety do utraty oddechu
dźwięki piszczą w uszach wysokim c
i rozmazana twarz zadaje pytania
jakby chciała się czegoś upewnić
ale usta napełnia taka słodycz
że tylko patrzę na czerwonozłote konfetti
które sypie nam się na głowę
w migocącym do rytmu
niebieskim świetle

i jeszcze te trzy sarny
które mi jakoś zupełnie tutaj nie pasują

11.10.2013

Aniele mój

aniele z wielkim biustem
stojący na straży czystego lustra
i opuszczonej deski klozetowej
rano wieczór w dzień czy w nocy
gotowy mi przypomnieć
o czarnych skarpetach pod łóżkiem
albo o tych paru kropkach zrobionych
niechcący na podłodze w kuchni
nie doprowadzaj mnie
do ostateczności

Hulaj dusza, przejścia nie ma

"Nie rozrabiaj, nie podskakuj, siedź na dupie i przytakuj”

trafiłem ślepą kurą w płot
bo nie ma tego złego
z woza krzyczy baba pod wóz
i niechaj wióry lecą
pod rynnę nie dorzucę stąd
z wąsami byłby dziadek
lecz zamiast dziadka siedzi kot
i mruga jednym zadem
znów w oczy zawiał silny wiatr
co by na dobre wyszło
a ten się śmieje idę stąd
gdyż nie chcę być artystą

10.10.2013

Widno, prawie dzień

złotym karasiem pobłyskuję
kiedy w stawie strzyka i rwie się
do aktywności twórczej pióro
z dzikiej gęsi co spływa na papier

rozchlapuje zostawiając ślady
na białej płachcie świątecznej
serwety w esy floresy kleksy
i za paznokciem oznaka że ja

człowiek dłubiący palcami w ziemi
podrywam się i tylko plusk wody
dno zamulone no bez przesady
a za oknem widno prawie dzień

Garść

kolorowe szkiełka
do oglądania rzeczywistości
zaciskam w garści
i chowam do kieszeni
gdzie wszystkie skarby
teraz jest ciemno
nic nie zobaczysz

może jutro
może nigdy

znam wszystkie kształty
wyczuwam palcami
czasem się bawię
w układanie witraży
a czasem na poważnie
przecinam skórę do bólu

może dzisiaj
może zawsze

Proszę mnie uszczypnąć

"Może udajemy nieszczęśliwych, by wprowadzić jakiś dramatyczny wątek
do naszego życia?" Richard Dunn. Papierowy bohater


ktoś odgrywa kompletnego idiotę do czasu
aż ciche skrzypnięcie budzi widownię
gromkie brawo! brawo! bravissimo!
zagłusza suchy trzask zamka w garderobie

ludzie się rozchodzą powłócząc nogami
w taki sposób jakby śledzili dalsze losy
toczącej się butelki po winie i trzeba było
skoczyć do sklepu za rogiem po następną

słońce wzeszło o szóstej pięćdziesiąt cztery
i nikt nie zauważył że z taśm produkcyjnych
zjechała świeżutka partia nowych Werterów
do nabycia z listkiem tabletek od bólu gardła

a w mieście aż huczy od plotek że jeszcze będzie
 przepięknie lub cudownie

8.10.2013

Biały bez wiersz ja i ona

szaro-bure zewnątrz zniechęca
do wystawiania nosa poza
ale wewnątrz jest taki bałagan
że ja nie ma gdzie postawić nogi
ona zagania ja do wyniesienia śmieci
bo jeśli nie to się! najlepiej przez okno
ale ja przykleiło wzrok do ona z tyłu
które na kolanach próbuje ogarnąć
wewnątrz lubi być w nieładzie i ja
ona ma takie krągłe z tyłu że popatrzeć
już zapisana cała rolka srajtaśmy?
wsunięta do ubikacji woła a ja drapie
to tu to tam była wena i poszła
spuszcza wodę głowę od śmieci klapę 

zostały już tylko te krągłości ona

Życie jest piękne

promyk słońce odbija się od czystego ostrza stali
i pada pomiędzy czerwonozłote liście klonu
na mięciutkim dywanie leży ciało w modnej jesionce
niebieskie światełka migocą w oknach kamienic
jak słoneczne refleksy na  tafli oceanu
słychać syreni śpiew coraz dalej i dalej
nieskazitelna biel szpitalnej kołdry wyłania się z mroku
wraz z pytaniem który to dzisiaj dzień
jest październik piątek mówi uśmiechnięta twarz
w drucianych okularach w których widać drugą
i ta druga też próbuje się uśmiechać chociaż z trudem
jeszcze krótka pogawędka pytanie o nazwisko wiek
oraz czy ta twarz odbita w okularach paliła papierosy
bo należy zerwać z nałogiem i będzie dobrze
uśmiechnięta pani wpuszcza troszkę świeżego powietrza
przynosi dwie kromki z pasztetową i herbatę
czy mogę pożyczyć telefon pyta człowiek
ten leżący na wyspie z nieskazitelnej bieli
krótka rozmowa tak dostałem nożem
jak wysiadałem z tramwaju a co u ciebie? u was?
wczoraj kupiłam czarną sukienkę na wyprzedaży
dzieci budzą się w nocy
jutro ci przyniosę domowe ciasto i kawę w termosie
poproszę to szpitalne jedzenie
jest obrzydliwe

7.10.2013

Wełniany szaliczek

matka chce żebym był księdzem
i przez pępowinę pompuje
we mnie tę swoją matczyną chęć
którą okręca mi mocno szyję
jak gryzącym szalikiem
zrobionym techniką krzyżową
nim zdążę zaczerpnąć powietrza
już jej nie ma

a kiedy jestem sam płynę
na tym jednym wdechu i do bólu mięśni
jak najdalej od miejsca które było domem
a teraz jest tylko konstrukcją
z wielkiej płyty obesranej przez ptaki
co się nażarły jakiś czerwonych owoców
zmiatam liście i zapalam wkład za trzy złote
bez grosza

Niepiosenka o niemiłości

obcy ludzie śpią w moim łóżku
albo nucą nie moje melodie
o tym że dla nich wciąż jestem
anonimowym przechodniem

nie mam pamięci do twarzy
gdy czasem zamykam oczy
od nieustannych pożegnań
wciąż jestem nieczuły na dotyk

nie kocham odkąd mnie nie ma
tu wszystko mi każe zapomnieć
zgubiony na drodze do domu
i z pustą butelką wspomnień

ref. hej, hej żegnaj kochana
już nigdy do ciebie nie wrócę
lecz zawsze będę pamiętał
ten nasz ostatni raz

6.10.2013

Café Le Versailles

wklepuję wodę kolońską w policzki
bo wszystko czego teraz pragnę
to zapach kobiety więc koleżanki uczą mnie
całować się z języczkiem i palić gauloises

sympatyczny arab zostawia the economist
zamiast napiwku lecz nie mam do niego żalu
i dodaję drugie ciasteczko do kawy
ale nie chce mi się z nim dzisiaj gadać

w pracy jestem uśmiechniętym człowiekiem
a po zamknięciu tańczymy mambo
gdyż nie mam do czego wracać
nawet ta dziewczyna którą odprowadzam

nigdy nie będzie moja

4.10.2013

Przedział służbowy

surowy ojciec jest królem kolei
ma klucz do wszystkich przedziałów
otwiera mnie i zamyka
a potem zapomina że ma syna
więc sikam do popielniczki
nienawidzę go z całego serca
do czasu

uwielbiam wystawiać głowę
a wiatr dmucha mi w twarz
zaciągać się nieswoim papierosem
albo wyobrażam sobie że wysiadam
w szczerym polu i znikam w zbożu
aby stać się kimś ważnym
bez kogo dalsza podróż traci
sens

3.10.2013

Zbaw mnie

żyję tylko przez chwilę
jak jedno krótkie spojrzenie
za chwilę zginę rozpłynę się
w tysiącu innych spojrzeń
które spotkasz dzisiaj
w autobusie w drodze z lub do

nie wiem czy zdążysz
coś wyczytać z mojego uśmiechu
niełatwo mi jest opowiedzieć ci
jednym przymrużeniem oczu
o tym wszystkim co we mnie
najpiękniejsze ale uśmiecham się
najlepiej jak tylko potrafię

jeśli zapamiętasz twarz oczy
a może tylko ten uśmiech
to wtedy nie umrę bo mnie zbawisz
od śmierci tych wszystkich
tysięcy zapomnianych spojrzeń
które spotkasz na swej drodze
z lub do

Warszawskie noce

teraz noce są chłodne
ktoś wiesza księdza
na jego własnym szaliku
ktoś inny sika
pomiędzy komunikanty
przy klasztorze
niedaleko Starego Miasta
i kiedy się skończy
nikt nie będzie pamiętał
postawią kulturalny pałac
a baby będą palić znicze
tylko jakiś turysta zapyta
gdzie jest ciąg dalszy


ulicy Złotej

2.10.2013

Nieopowiedziane historie

Stoi i patrzy
jak ktoś topi jej małe
w blaszanym wiadrze
od którego odbija się
promień słońca
niepasujący do tej historii

mogłaby być kotką
albo więźniarką obozu
szeroko otwarte oczy krzyczą
wieje lekki wiatr
i słychać wycie psa
które pasuje do tej historii

tutaj nikt nie wierzy
w anioły i zmartwychwstanie ciał
ciało zanurzone w cieczy
traci na wadze tyle
ile waży ciecz
wyparta przez to ciało

Pijane pianino

ten którego wtedy poznałaś
nie jest tym samym facetem
ale wiedz że chciałby
nie umiem już tak tego zagrać
może wyszedłem z wprawy
a może to pianino jest pijane
zresztą szkoda gadać
przecież nie cofniemy czasu
ty jesteś piękna jak nigdy
a ja no wiesz jak zawsze
grywam w podrzędnych lokalach
z nadzieją że się przysiądziesz
zasłonisz nas białym dymem
będziemy się uśmiechać i płakać
a ja ci wszystko zagram zamiast słów
tak jak kiedyś

Koniec sezonu

na zakończenie sezonu
okrężnym ruchem ręki
wpuszczam słaby promyk
żeby wydawał się ciepły
i miły dla twojego oka

no popatrz, popatrz
wszyscy się gdzieś spieszą
tylko ten wciąż siedzi
na ławce w parku
rano były trzy stopnie
pewnie trup albo idiota

rdzawy autobus zabiera
ostatnich turystów
bo tu się już nic nie wydarzy
trzeba posprzątać alejkę
na której jakiś kretyn
rozsypał nutowe kartki

Nie zrobię rewolucji w październiku

niech Bóg mi wybaczy
że car Mikołaj Aleksandrowicz
wciąż nierozstrzelany
z rodziną w Carskim Siole

nigdy się nie wespnę
z czerwonym sztandarem
na rzymską kwadrygę
Bramy Brandenburskiej

i nie wstąpiłem do partii
bo kiedy dorosłem
budynek komitetu wojewódzkiego
zamieniono na supermarket

ja was towarzysze i towarzyszki
na barykady nie poprowadzę
zwyczajnie brakuje mi haseł
a wszystkich zawiedzionych

przepraszam

1.10.2013

Performance, którego przedmiotem i podmiotem jest mój język

towarzystwo adorujących poetów
głośno rechoce na mój widok

szczególnie kiedy skręcam w lewo
albo próbuję narysować dom

wtedy ożywa mój martwy język
jestem ostatnim przedstawicielem rodu

na nic owijanie się wokół innych języków
albo zlizywanie soków z wydepilowanych ud

garść białych robaków przełknę z trudem
przykryty po czubek głowy suchymi liśćmi

już w łonie matki było mi duszno wytrzymam
powtarzam jak mantrę wyznanie wiary

w zmartwychwstanie języków
mlaskanie chłeptanie i zwijanie w trąbkę

tymczasem w geście desperacji
pokażę go światu żeby wyrazić swój stosunek

do otaczającej rzeczywistości

Walczyk

kiedy wyrwałem się z mroku
okręcony ciasno pępowiną
zegar wystukiwał żywe tempo
w metrum trzy czwarte
wprowadzając życie w ruch wirowy
na starej Kalinie cała sala tańczy!

Raz dwa trzy raz dwa trzy

do utraty tchu płuca wypełnione
gęstym białym dymem po ojcu
a może to ta pręga po matce
duszę się krzyczę Powietrza!
ale nikt nie słyszy gra orkiestra
rytmicznie podskakują koła karawanu

Raz dwa trzy raz dwa trzy