towarzystwo adorujących poetów
głośno rechoce na mój widok
szczególnie kiedy skręcam w lewo
albo próbuję narysować dom
wtedy ożywa mój martwy język
jestem ostatnim przedstawicielem rodu
na nic owijanie się wokół innych języków
albo zlizywanie soków z wydepilowanych ud
garść białych robaków przełknę z trudem
przykryty po czubek głowy suchymi liśćmi
już w łonie matki było mi duszno wytrzymam
powtarzam jak mantrę wyznanie wiary
w zmartwychwstanie języków
mlaskanie chłeptanie i zwijanie w trąbkę
tymczasem w geście desperacji
pokażę go światu żeby wyrazić swój stosunek
do otaczającej rzeczywistości
głośno rechoce na mój widok
szczególnie kiedy skręcam w lewo
albo próbuję narysować dom
wtedy ożywa mój martwy język
jestem ostatnim przedstawicielem rodu
na nic owijanie się wokół innych języków
albo zlizywanie soków z wydepilowanych ud
garść białych robaków przełknę z trudem
przykryty po czubek głowy suchymi liśćmi
już w łonie matki było mi duszno wytrzymam
powtarzam jak mantrę wyznanie wiary
w zmartwychwstanie języków
mlaskanie chłeptanie i zwijanie w trąbkę
tymczasem w geście desperacji
pokażę go światu żeby wyrazić swój stosunek
do otaczającej rzeczywistości