wróciłem do miejsca, którego już nie ma.
mówią, że zwariowałem.
tyle jest muzeów, teatrów, galerii,
a on wchodzi do ciemnej sieni.
po omacku szuka klamki.
wariat, idiota!
umarli zapraszają głębiej,
tam gdzie teraz rośnie baźnik i żegawka.
proszę o herbatę z malinowym sokiem.
potem łapię się na tym, że wciąż się boję
świątków o okopconych twarzach,
przenikliwych oczach
i tego, że zobaczą
całą moją przyszłość