29.05.2014

JESTEM WASZYM ŚWIATŁEM

jestem
jedyną gładkością
pośród chropowatości
ostatnim suchym miejscem
na zagrzybionej powierzchni
wilgotnej
jakby się komuś wyżej
przelała wanna goryczy
błądzący po omacku
w ciemnym korytarzu
i pośród demonicznych jęków
spróchniałej podłogi
chodźcie do mnie wszyscy
jestem waszym wybawieniem
z niezręcznej sytuacji
pójdźcie
w stronę fluorescencyjnego światła
a gdyby ktoś chciał mnie zdusić
jak się wgniata mrówkę faraona
w świąteczny obrus
albo w kuchenną ceratę
to się podniosę
powstanę z martwych
bo mam wbudowaną sprężynkę

28.05.2014

Sacrum

if there is any justice
which tastes like a victory
but has a bitter drop
to the bottom of the enamel cup
with blood smeared motive

if there's any hope
wrapped in a national flag
and lulled in the basement of hell
where there is not yet
a desperate cry of burning houses

if there is any love
wearing in field uniform without epaulets
with a hole at the level of the heart
through which looks carefully the last common cigarette

get down on your  knees you fucking bastard
as the place on which you stand is holy!

27.05.2014

Koloryzacja i rekonstrukcja

piwnice roją się od matek w rozciętych bluzkach. wolność
niesie podziurawiony sztandar. skulona i słodka od krwi.
w najciemniejszych zakamarkach nie widać nieba, nie ma światła.
jest strach z którym trzeba walczyć.

głód idzie w pierwszym szeregu, zanim błysną bagnety. światełko
kaganka trzęsie się ze strachu. ktoś maluje na ścianie
demony w podkutych butach. wyprute resztki nadziei.
unoszą się wyrwane pióra anioła.

jutro, pojutrze ktoś to wszystko pomaluje. a ja poproszę
popcorn karmelowy i dużą colę.

HISTORIA PEWNEJ MELODII

mam pęknięte serce
więc tylko huśtam się bezwładnie
ludzie zadzierają głowy...
niekórzy mówią że to fallus
inni że może pączek tulipana
a ty się stroszysz
jakbyś chciała wszystkim udowodnić
że jeszcze jeden podmuch
i wstaniesz z martwych
będziemy na przemian
dzwonić i słodko szczebiotać
tak jak zawsze
zadzwnię do ciebie na anioł pański
wtedy przylecisz i mi opowiesz
o czym szumią drzewa

23.05.2014

Początek sezonu - ZiKo feat. Adam M. & Rafał W.


przekujmy sosnowe igły
na miecze dwusieczne
mężną pierś w chitynowy
pancerz przyobleczmy
i kupą mości panowie
kto żyw niechaj bieży
niech się ściółka zaroi
od walecznych rycerzy
już widzę ich wodza
chrząknął głową skinął
i jak ptak swego auta
skrzydło drzwi rozwinął
wylewa się spod skrzydła
ściśniona hołota
błyska szkło butelki
skądś wycieka ropa
ktoś rzucił ogryzkiem
i trafia w majora
ten pada jak martwy
lecz widać nie pora
żegnać się z tym światem
kiedy wróg swawoli
trzeba by czymś ciężkim
w maskę przy...
już lotna kompania
w ataku powietrznym
zrzuca spod ogona
bomby barwy mlecznej
już rdzawa piechota
przypuściła szarżę
z butów na skarpety
i potem już z górki
tam gdzie wodna armatka
a za nią dwie kulki
krzyk się podniósł okrutny
jak na rykowisku
oto zaczął się sezon
to już chyba wszystko

22.05.2014

Zlizywanie zabliźnionych ran

chciałem mieć ranę na policzku
w lustrze które się później zbiło
widziałem determinację i czułem
kawałek zimnej stali w palcach
taki malutki jak pół żyletki
niech przez tą bruzdę ludzie zobaczą
że w środku jestem dobrym człowiekiem
może do szczęścia wystarczy mi litość
kiwających się głów w pierwszych rzędach
które wciąż szepcą z empatią
dziękuję Panie ze nie jestem taka jak on
albo dziękuję ze mnie tak nie pokarałeś
nie mogłem dłużej na to patrzeć
umyłem ręce

O Jezu!

chciałbym to wszystko z siebie wyrzucić
wypluć
zmieszać z błotem i pomazać wam oczy
wtedy wy się zdziwicie
o Jezu?!
ja się uśmiechnę szeroko i się przedstawię
nazywam się ten i ten
i wy spytacie
a gdzie twój dom kolego?
ja odpowiem
który?
wy dopytacie
ten najważniejszy
i ja się wtedy zasmucę
wy popatrzycie z troską
no gdzie? no gdzie?
nie ma
odpowiem wymijająco
jak to nie ma?
umarł
no to gdzie się czujesz jak w domu?
patrzcie, patrzcie samolot!
odwrócę waszą uwagę
żebyście mi teraz nie spojrzeli w oczy
o Jezu!
zawołacie
Dreamliner!
z ekranem dotykowym w oparciu fotela
jest dobrze
teraz już wszyscy chcemy zostawić swoje domy w spokoju
i lecieć
daleko wysoko daleko
jak najdalej
ile starczy buteleczek z Johnym W.
i chmur i słońca ponad chmurami
o Jezu!

19.05.2014

Bal przebierańców

kiedy wymiotą z izby już ostatni paproszek
w ustach szampan wymiesza się z kawiorem
kury przestaną przybiegać na sam widok z trzepotem
lakierowane półbuty pokażą co kryją warstwy koronek
ale bez jednego nawet ździebełka najmniejszej słomki
rama po starej Ukrainie przestanie być tą jedyną
którą trzymamy dumnie pod płotem i do rytmu na trzy-czwarte
zagra orkiestra tylko bez Ursusów mocarnych i bez sztachet
zawirują ciała wymoczone w pianie porządnie aż do białości
a słońce się schowa zawstydzone w rzepaku

OŚWIADCZENIE!

Jestem patologicznym zwracaczem nia siebie uwagi
encyklopedycznym przykładem osobnika
o niskim poczuciu własnej wartości
z chorobliwą wręcz potrzebą wywieszania
gaci i skarpet na widok publiczny
ale w taki sposób
żeby wyszła z tego jakaś kompozycja

gacie
skarpety
gacie
skarpety

albo

gacie
skarpety
skarpety
gacie

albo

skarpety
gacie
gacie
skarpety

jest jeszcze wiele kombinacji na których mógłbym się skupić
żeby oszukać państwa czujność
i nadać tej notatce formę okołowierszową
celem wywołania jakiś niezamierzonych wrażeń estetycznych
z pominięciem problemu który wierszokleci zwykle chowają pod szafę
błagam!
nie ulegajcie złudzeniom i wyłączcie intelekt
niech wam nie podpowiada jakiegoś ukrytego sensu
w tym co tak naprawdę
nie jest niczym więcej niż tylko

zwykłym
głupim
prymitywnym
praniem własnych brudów!

14.05.2014

Pierwsza męska decyzja

kiedy mi tłumaczyłaś
że przecież można żyć
z wyciętą macicą
stomią i przerzutami
patrzyłem
na twoją sąsiadkę
była arogancka wobec męża
ona nie radzi sobie z umieraniem
szepnęłaś

i wysłałaś mnie w podróż
wtedy pierwszy raz spałem
na dworcowej ławce
miałem dylemat
czy trzeba zdjąć buty
a co jeśli mi je ukradną?
zdjąłem i schowałem pod chlebak
i to była chyba moja pierwsza
męska decyzja

Posprzątaj wreszcie ten chlew albo Podzielimy się każdą łzą albo Ludzie wynoszą różne rzeczy, ale nie wrzucają do śmietnika, tylko opierają o ścianę albo W wielkiej wannie można utopić wszystko

podzielimy wszystko na pół
każdy łyk herbaty z cytryną
aż po najmniejszą gorzką kroplę
tylko zrób trochę miejsca dla nas
uprzątnij cały ten bałagan
wynieś i oprzyj o ścianę pod blokiem
niech sobie ktoś pogrzebie
i zobaczy
że inni mogą mieć gorzej
ja nie mam wielkich potrzeb
wystarczą mi ze dwie komory
dwa przedsionki i duża wanna
tylko błagam niczego nie odkurzaj
trupy twoich byłych
pochowajmy w piwnicy
między butelkami z winem
będzie im dobrze
i namaluję dla nas księżyc i słońce
a kiedy nastanie równonoc
zrobimy sobie malinową pianę
do której wrzucimy
zimę zło i śmierć

13.05.2014

***

wtedy przyszedł do mnie Jezus
i powiedział
stary
nie masz co się łudzić
bo nawet jeśli będziesz bogiem
znajdą się tacy
którzy
pójdą do sklepu metalowego
po trzy gwoździe
i zastanów się nad tym
po co ludziom pod blokiem akacje?
podrapałem się po głowie
bo nie wiedziałem
czy to przypadkiem nie zakrawa o prozę
usiedliśmy na zwalonej topoli
popatrzył na nią z czułością
i stwierdził
że w sumie to by się mogła nadać
trzeba by tylko zrobić podnóżek
ale ja już nie słuchałem
będąc myślami gdzieś daleko
patrzyłem jak starsza pani
próbuje przejść przez ulicę w miejscu nieoznakowanym
grzecznie mnie przeprosił
i coś tam krzyknął
że się może kiedyś spotkamy
siedziałem jeszcze przez chwilę
przyjechała karetka
radiowóz
wsiedli i odjechali na sygnale w kierunku na Wołomin
pomyślałem
że fajnie jest tak sobie czasem pogadać
z kimś skazanym przez ludzi
na śmierć

A mogłem być kimś!

mogłem być misjonarzem
gdzieś w połowie drogi
między lusaką a kasamą
cały dygotać* rozdając
dzieciom święte obrazki
z czarną madonną
i miętowe gumy orbit

mogłem być karykaturzystą
rysować światowe sławy
dla kuriera lubelskiego**
w ten sposób żeby ukryć
przed czytelnikami ból
istnienia do wyczytania
z ich papierowych oczu

mogłem być akordeonistą
na placu litewskim
tam gdzie stał pomnik***
grać skoczne melodie
pod lody waniliowe
a resztę poproszę
do filcowego kapelusza

mogłem być poetą i tego
chyba najbardziej żałuję****
-----------

*) malaria
**) http://www.kurierlubelski.pl
***) pomnik wdzięczności armii radzieckiej
****) nie ma o czym gadać

Słomkowy kapelusz

nie mogąc się opędzić od natrętnych myśli
co krążą wokół słomkowego kapelusza
i próbują zagłuszyć szelest liści
zrywam wierzbową witkę i z gorliwością
pokutnika-eremity tnę gorące powietrze
szepcąc litanię łacińskich wulgaryzmów

wysmagana przestrzeń drży ze strachu
przed rytualnym świstem a myśli znikają
w koronach drzew płosząc przy tym ptaki
które pospiesznie uciekają na samą myśl
że na kolejnym etapie ptasiej ewolucji
musiałyby się zacząć zastanawiać nad sensem

czy jest na ziemi takie miejsce
gdzie człowiek może sobie spokojnie spacerować
bez potrzeby ubierania tego w ceremonialne szaty
tak zwyczajnie tylko ja i to wszystko co mnie otacza
ale bez tego całego bagażu w kieszeniach
na plecach ewentualnie w głowie nakrytej
słomkowym kapeluszem?

12.05.2014

dum-dum

Dzięki Bogu
nie wyglądam jak ktoś
kto połknął wszystek kurz
z półek miejskiej biblioteki
chociaż to i tak o niczym nie świadczy
dla stałych bywalców baru literackiego
Pod złamanym paznokciem
potencjalni dźwigacze krzyży
wpiętych w klapy
późnogierkowskich garniturów
zgrzytają zębami na mój widok
mieląc zimne fusy arabiki
a ja stoję po środku
i mam ochotę się obnażyć
żeby pokazać
że nie mam nic do ukrycia
jestem rozdarty od środka!
próbuję przekrzyczeć
wewnętrzne głosy które podpowiadają
żebym sobie wreszcie dał spokój
bo zwariuję
ale ja ostentacyjnie zasiadam do pianina
może nokturn numer dwudziesty post mortem
uświadomi wreszcie państwu że jestem nikim
i że można mnie spokojnie
zignorować

11.05.2014

Zmiana pościeli

Boże nie żebym
Ciebie wzywał nadaremno
Spójrz tylko

Z rozdartej duszy
Wysypuje się anielskie pierze
Co by było gdyby
Ale niestety
...
Obejmowałaś mnie za szyję
Tak jakbyś chciała mnie całego
Wypić

I teraz zmiana pościeli z biciem dzwonów
Wpuszczonym przez okno
Na Anioł Pański

Nazywam się Optimus Prime

niedziela jest leniwa jak ojciec
który leży na wersalce
i pilnuje
żeby nie brać jego radia
albo żebym był dobrym uczniem
układam się dokładnie tak samo
nogi mam wyprostowane
jedno kolano lekko zgięte od gonartozy
ręce leżą luźno wzdłuż ciała
pada deszcz
więc wykrzywiam twarz w ten sposób
jakby mnie bolał łokieć
zawsze przy zmianie pogody
i na pamiątkę
zawodów w zrywaniu czereśni na czas
miejsce drugie
patrzę tempo w sufit
tak jak się patrzy kiedy ktoś zostaje sam
autoboty pokonują decepticony
gdy Sam przywraca do życia Optimusa
przerywam gapienie się w sufit
żeby jeszcze opanować
przywracanie do życia
jestem słabym uczniem
ale się staram być dobrym
synem

9.05.2014

Opowieść

wypijemy całą czerń nocy
z porcelanowych filiżanek
jedynej pamiątki po matce
nie licząc malutkiej blizny

urodzisz mi piękną opowieść
którą będę traktował
jak własną córkę i będę ją
brał na kolana i czytał

a gdy nam się znudzi zabawa
to zostaniemy na zawsze
najlepszymi przyjaciółmi
i pozwolisz mi jeszcze wracać

dwa razy w tygodniu
w święta i w weekendy
do tej naszej wspólnej
opowieści

Ostatni dobry człowiek

był on ostatnim dobrym człowiekiem
choć skromnie tłumaczył że pierwszym
a dni mijały jeden po drugimi
lecz żaden nie przyniósł następcy

Ref. wszystko co dobre dobrze się kończy
być może piosenki refrenem
niech ktoś podpowie jak zgrabnie skończyć
z ostatnim na ziemi good man'em

wiatr strącał wszystkie kwiatki z jabłonki
deszcz zmywał z chodnika rysunki
i on te płatki na powrót złączył
wiernie odtworzył malunki

Ref. wszystko co dobre dobrze się kończy
być może piosenki refrenem
niech ktoś podpowie jak zgrabnie skończyć
z ostatnim na ziemi good man'em

przecież nie będę śpiewał bez końca
bo późna już robi się pora
o kimś kto klejem płatki przyłącza
odtwarza dziecięce bazgroły

Ref. wszystko co dobre dobrze się kończy
być może piosenki refrenem
niech ktoś podpowie jak zgrabnie skończyć
z ostatnim na ziemi good man'em

Ostatni wiersz

kiedyś może napiszę coś takiego
że jeszcze długo będziecie
stać i patrzeć zanim zniknę
gdzieś tam za rogiem
pewnie coś dopowiem na koniec
niby do siebie
ale szyby w oknach kamienic
i tak wszystko powtórzą
a gdy słońce też się schowa
i zapadnie zmrok
zostanie tych kilka słów
najważniejszych
brzmiących trochę jak
chichot

Apokalipsa według pani Frau

Ars non habet osorem nisi ignorantem

jestem jak wiersz wyryty
pilniczkiem do paznokci
na dziesięciocalowej tafli
ze sklepu nie dla idiotów
napisany w proteście
przeciwko komercjalizacji
powszechnej w moim miasteczku
jak chleb i bułki kajzerki

Narodzie!
Dlaczego w całej okolicy
jest tylko jedna piekarnia
i muszę jeść to samo?
łamie mi się głos
podczas porannej modlitwy
w momencie kiedy o niego proszę
a zakwas przegrywa wojnę z drożdżami

panorama przegrała z biedronką
ukraińcy krym z ruskimi
i na dodatek
jeśli w reklamie pasty
nie pokażą chłopaka który
aż się trzęsie na samą myśl
o kanałowym leczeniu
nastąpi koniec cywilizacji

8.05.2014

Kryształowe kieliszki

najważniejszy rytuał
samotnych przygotować
na wszelki wypadek
a nóż widelec łyżka talerz
głęboki płytki
szklanka z kompotem
ewentualnie kieliszek
dwa
żeby nie słuchać tyknięć
stuknięć
drzwi na korytarzu
skrzypnięć
plecionej wycieraczki
dźwięków które rodzą się w głowie
i umierają
zanim zdążą obrosnąć w ciało
a ciało zdąży zdjąć płaszcz
butów proszę nie zdejmować!
i usiądzie na krześle
pod oknem
to jest moje ulubione miejsce
ale skąd może to wiedzieć odgłos
który jakimś cudem
zamieni się w człowieka
tylko po to
żeby przecieranie kieliszków
nabrało sensu
i owocowego aromatu

7.05.2014

Złośliwość przedmiotów martwych i materii ożywionej w rozmiarze wręcz apokaliptycznym

papierki po cukierkach rzucają
gdzie popadnie a ulice
przechodzą w miejscach niedozwolonych
po tyłkach trzepią dywany i trawniki
depczą jak jelenie albo kozy
z nosa co pożerają w całości
i nawet paznokcie obgryzają
nas do kości

Srebrne łyżeczki

ciała układają się w łyżeczki
a łyżeczki kładą się do snu
sny malują fantastyczne kompozycje
które tworzą harmonię obrazów
obrazy budują dłuższe sekwencje
i składają się na dramaturgiczną całość
całość oświetlona blaskiem księżyca
ma formę dwóch łyżeczek ułożonych do snu

6.05.2014

Czy świt jest blady od urodzenia?

Kiedy noc podnosi wreszcie czarną
szeroką dupę żeby się stąd zabrać
z pełnym pęcherzem i strużką śliny w kąciku
leżę na rozbebeszonym łóżku jak bohater
kolejnego odcinka któregoś sezonu
najstraszniejszych koszmarów z przeszłości
słucham produkujących się ptaków za oknem
którym nie wiedzieć czemu jeszcze się chce
i jedynym otwartym okiem patrzę na zegar
że mógłby się ewentualnie dzisiaj spóźnić
świt wita mnie suchotniczym kaszlem
i rykiem wszystkich możliwych silników
co przed chwilą były w Wołominie
a za chwilę będą w Warszawie poustawiane
w rządki i tyle w temacie stolicy
jak już wspomniałem leżę sobie jak bohater
ale tak naprawdę tutaj chodzi o kogoś innego
świadomie napisałem kogoś ponieważ personifikacja
jest dopuszczalna w wierszu chyba że się mylę więc
proszę mi wybaczyć i jeszcze jedno
dzień dobry

5.05.2014

Dzwoneczek

jestem małym dzwoneczkiem
a moim przeznaczeniem
(tutaj chyba nikogo nie zaskoczę)
jest dzwonić
przy każdym kroku
najdrobniejszym poruszeniu
bezustannie
jak bzyczenie pszczoły
śpiew kosa pod oknem w maju
od rana do wieczora
czasem w nocy
ku uciesze
a może do refleksji
niby radośnie
beztrosko
jak domalowany kredką uśmiech
do smutnych oczu
matka
gdy się odwraca
aby przypadkiem nikt nie zauważył
wariat
co śmieje się głośno
żeby zagłuszyć własne myśli
albo sygnaturka
na Sanctus i na podniesienie
irytujący
mały dzwoneczek
którego nikt nie traktuje poważnie
najważniejszy atrybut
błazna

Do Mateczki

Mateczko jabłonko co składasz dłonie
Splatasz palce w gniazdka żeby utulić
Swoje pisklęta do snu nucisz im kołysanki
Cała ukwiecona jak figurka Matki Boskiej
W majowe święto czuwasz aby nie zabrakło
Słodyczy pokoleniom pszczółek i ludzi
Wspinam się na palce wyciągam ramiona
Unieś mnie i pokaż rzepaku żółty dywan
Ciemną ścianę lasu i niebo tuż nad głową
tak blisko że prawie na wyciągnięcie ręki
A kiedy cię wiozą połamaną i pociętą
Listopad rzewnie płacze i ja płaczę
Ludzie powiadają że Bóg to co dobre
Zabiera żeby się nie zepsuło na ziemi
A złe cierpkie i gorzkie zostawia na poprawę
I palę wielki ogień żeby twoja dusza
Zamieniona w tysiące gwiazdek
Poszła prosto do granatowego nieba

4.05.2014

że tem

Dlaczego mi zwyczajnie
Nie narobisz na wycieraczkę
Nie zadzwonisz
I nie powiesz spokojnym głosem
Przepraszam
Już myślałam że wszyscy pomarli
Pod tym numerem
A zresztą
Winda jest zepsuta
Dlaczego nie zgłosisz do administracji
Żeby naprawili
Nie musiałabym pokonywać
Tylu schodów
Żeby ci powiedzieć
Że to wszystko
Nie jest takie proste