nie mogąc się opędzić od natrętnych myśli
co krążą wokół słomkowego kapelusza
i próbują zagłuszyć szelest liści
zrywam wierzbową witkę i z gorliwością
pokutnika-eremity tnę gorące powietrze
szepcąc litanię łacińskich wulgaryzmów
wysmagana przestrzeń drży ze strachu
przed rytualnym świstem a myśli znikają
w koronach drzew płosząc przy tym ptaki
które pospiesznie uciekają na samą myśl
że na kolejnym etapie ptasiej ewolucji
musiałyby się zacząć zastanawiać nad sensem
czy jest na ziemi takie miejsce
gdzie człowiek może sobie spokojnie spacerować
bez potrzeby ubierania tego w ceremonialne szaty
tak zwyczajnie tylko ja i to wszystko co mnie otacza
ale bez tego całego bagażu w kieszeniach
na plecach ewentualnie w głowie nakrytej
słomkowym kapeluszem?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz