29.08.2013

A myślałem, że to mnie nie dotyczy

Stado brzęczących black hawków
krąży nad moją głową. Nie rozróżniam
kto wróg a kto przyjaciel. Na dworcu
centralnym spokój i w złotych tarasach.
To nie jest moja wojna. Kupuję papierosy

najcieńsze z cienkich z filtrem od ust
aż po same palce żeby się nie truć.
Jestem grzeczny i mówię dzień dobry
do ślepego weterana który próbuje
wyśpiewać balladę o osobistej tragedii.

Wydaje mi się że jest dobrze. Słoneczko
świeci nad pałacem. A ludzie niespiesznie
wracają do domów. Ktoś zachodzi mi drogę
wciska karabin i każe o coś walczyć.


Lato się kończy i natychmiast robi się ciemno.

28.08.2013

Ucieczka do kina WYZWOLENIE

nigdy nie polecę samolotem
na paszport trzeba czekać
w długiej kolejce na Północnej
ktoś wybił szybę w drzwiach
niechcący ale ludzie mówią
że to prowokacja władz
rozbiegamy się po okolicy
jak szczury gdy statek tonie
w poszukiwaniu jakiejś szpary
w ciasnym kordonie milicji
wrócił tata koleżanki z brodą
długą do pasa wychudzony
a internowanie i solidarność
to nowe słowa w moim słowniku
uciekam do kina Wyzwolenie
zasiadam w pierwszym rzędzie
tuż za kabiną pilotów i lecę
do odległej galaktyki
a kiedy wracam rzeczywistość
razi mnie w oczy

Erotyk na Pro7

nasz główny bohater
w tyrolskim kapelusz
goni dwie gołe panienki
z doczepionymi warkoczami

jest ojcem piątki dzieci
żona nie mogła się doczekać
zburzenia muru i znalazł ją
na strychu w suszarni

biegnąca panienka chce
kupić nowe firanki
te są już pożółkłe i dziurawe
a do tego jakiś ładny kwiatek

druga się modli żeby ojciec
jak wróci z pracy w zagłębiu Ruhry
nie dowiedział się przypadkiem
o tej epizodycznej roli

a statystyczny Helmut
wyciąga wurst znaczy kiełbasę
i miętoląc w paluchach albo
dzióbiąc widelcem gapi się

jak nasz główny bohater
w tyrolskim kapelusz
goni dwie gołe panienki
z doczepionymi warkoczami

W starym kinie

Brigitte Bardot jest naga a ja leżę
pod łóżkiem żeby rodzice nie wiedzieli
że jestem. Sodoma i Gomora woła
babcia i pluje na ekran może dlatego
że dziadek miał babę w każdym mieście.
Był bohaterem wojennym i się ukrywał
przed ubecją. Dzisiaj był pełny kościół.
Wszyscy śpiewali Boże coś Polskę.
Trzeba wydłubać z Rubina pierścionki.
Nie ma mięsa więc może znów kogoś
powieszą. Tymczasem jemy placki.
Dwaj starsi panowie ubrani we fraki
robią kabaret ale mnie jakoś wcale
nie jest do śmiechu.

27.08.2013

Kolacja

odgrywamy scenę przy stole
ty próbujesz zasłonić plamę
i z ręką na piersi
jak do uroczystej przysięgi
na wszystkie świętości
kłamiesz że to się dzieje
naprawdę

a ja nakładam kolejną porcję
i udaję że mi smakuje
tak jak wczoraj i odkąd pamiętam
przełykam z trudem słowa
których nie sposób
wypowiedzieć w oczy
przy kolacji

uciekamy od siebie wzrokiem
przez uchylone okno
wpada koncert skrzypcowy
grany wyjątkowo nieudolnie
chyba że to jest wina sprzętu
a może to jednak nasza
wina?

26.08.2013

Uwielbiam

uwielbiam
spijać słowa z twoich ust
koniuszkami języków
opowiadamy sobie historie
od których pąsowieją róże
a delikatne listki drżą z emocji
wszystko jest wyczuwalne
pod opuszkami palców
gdy ciała tańczą do rytmu
i przyspieszają oddechy
kiedy opowieści łączą się
w jeden wątek
a puenta to już sprawa
bardzo intymna

Jesień

nigdy więcej się tutaj nie pojawiaj
i nie budź mnie łomotem okiennic
żeby mi pokazać kolejne dzieło
a ja te wszystkie obrazy pochowam
w najciemniejszym kącie że tylko
mrugnięcia powiek mogą zdradzić
koszmar powykręcanych ramion
i połamanych palców co siłą rozerwane
leżą bezładnie pod ceglanym murem
wyrwane serca tworzą dwa kopce
ktoś mi podpowiada żeby to wszystko
spalić i zapomnieć

23.08.2013

Na kamieniu kamień

ubrana w morfinowy plaster
prosi abym przesunął ścianę
otworzył okno przestawił łóżko
żebym coś wreszcie zrobił
bo się dusi we własnym ciele

nie potrafię odczytywać pragnień
patrzę prosto w oczy i nie widzę
tego co jest gdzieś tam głęboko
na samym końcu co trzeba poczuć
poskładać z jęków i westchnień

rozkładam ręce i stoję bezradny
a ludzie przechodzą coś tam szepcą
klepią po plecach podstawiają talerz
ktoś sadza na krześle i długo tłumaczy
nie rozróżniam głosów ani twarzy

tylko plamy szum i pustka

22.08.2013

Zaraz po przebudzeniu

jedni mają pieniądze na oczach
i ciasno obwiązane szczęki
a inni grają w kości jakby nigdy nic
popijając wino wymieszane z krwią
za chwilę świat stoczy się w przepaść
już czarne ptaki krążące nad wzgórzem
zapraszają widownię do dance macabre
ja stoję w ostatnim rzędzie bo się boję
ale inni pędzą po białych ścieżkach
na drugą stronę po cichutku i bez bólu
jakiś chłopak w okularach i z papierosem
udaje że jest twardy i ryczy na lwa
co sekundę ktoś znika w wykopanym dole
tylko poeci zostawiają zapisane kartki
które tańczą na wietrze i próbują
zasłonić rzeczywistość białym płaszczem
tutaj trzeba się zastanowić co dalej

Mur

zaciskam dłoń na gałązce ostrokrzewu
żeby poczuć że żyję a wszystko to
co mnie ogranicza to jest ceglany mur
który najwidoczniej zapomniał swojej roli
i zamiast bronić zaciąga czerwoną pętlę

duszę się w więzieniu własnych słabości
kiedyś tu była furtka i mogłem swobodnie
oddychać wolnością mogłem mieszkać
klękać i dziękować za dobro i szczęście

teraz piszę listy i wkładam między cegły

Dwa światy

ktoś pokazuje jak wiązać snopki
żegnać się nabożnie i pluć
w dłonie bo jestem jak dziecko
a to wszystko to nie jest mój świat
nawet te kilka kotów leżących
w słońcu pod chatą to jeszcze nie
kocie łby na podzamczu po których
stąpam przerażony ich nazwą
na spacerze z ojcem i matką

uczę się przechylać szklankę
pali żywym ogniem i łzy w oczach
na wspomnienie tamtych smaków
nie potrafię oddychać powietrzem
nasyconym zapachem kwiatów
duszę się na otwartych przestrzeniach
a wszystkie drzewa wyglądają podobnie
to leśne licho ktoś klepie po plecach
bo pomidor zerwany w ogrodzie
nie chce ugasić ognia w środku

ale łzy już ocieram jakbym był stąd

21.08.2013

Przestrzeń

stoję po kolana w oceanie falujących traw
a dookoła niczym niezmącona przestrzeń
żadnych drzew domów niczego co na siłę
przyciąga wzrok zatrzymuje łapie za gardło
znalazłem się w środku wszechświata
punkcik domalowany na rustykalnym obrazie
mogę patrzeć bez strachu w przyszłość
jakbym już przelał wszystkie wspomnienia
na papier jestem wolny a moje myśli są czyste
niebo jest czyste Boże pozwól mi tutaj zostać
położyć się w tej wysokiej trawie i zasnąć
już się więcej nie obudzić w środku nocy
jeszcze chwilkę odpocznę nie chcę wracać
do rzeczywistości gdzie każdy kamień
przypomina jakąś historię twarz rozmowę
po raz pierwszy od lat nic mnie nie boli
tylko miękkie kłoski głaszczą moje nogi
czy ja w ogóle jeszcze żyję? pytam
ale w odpowiedzi słyszę szum wiatru
położę się i jeśli nic mi się nie przyśni
to znaczy że jestem w raju

Kolacja z człowiekiem-ptakiem

obejmuje go niezdarnie w obawie
że jej ucieknie gdzieś do ciepłych krajów
do innego gniazda dlatego kupuje
czapki szaliki swetry żeby mu było ciepło
i zawsze czeka z kolacją śpiąc w kuchni
przy stole nad głębokim talerzem łyżką
serwetką w fantazyjne wzory a on
czasem przychodzi wesoły śpiewa
opowiada o swoich byłych miłościach
a czasem ją tylko strzeli miedzy oczy
wtedy musi wymienić talerz łyżkę
wyplamioną serwetkę we wzory
a kiedy się już naje to może go objąć
niezdarnie w obawie że jej ucieknie

20.08.2013

Magia pewnego poranka

ulicami jeszcze pustego o tej porze miasteczka
przechadza się siwo umaszczony koń fryzyjski
z kawałkiem postrzępionego powrozu na szyi
słychać stukot jego kopyt o kamienny bruk
a z okna na trzecim piętrze sączy się muzyka
nokturn 20 cis-moll Chopina opus pośmiertne
koń przystaje i przez chwilę strzyże uszami
kiedy z otwartej bramy wypada kundel dozorcy
i głośnym szczekaniem płoszy fryza ten
przewraca wózek mleczarza co się nagle pojawił
samym środkiem ulicy płynie mleczna rzeka
a tętent konia szczekanie kundla i krzyk
mleczarza zagłuszają ostanie dźwięki muzyki
i budzą miasteczko do życia tylko nikt nie chce
uwierzyć w historię o fryzyjskim koniu zasłuchanym
w tęsknych tonach nokturnu 20 cis-moll

Ptak

nie ma nic magicznego w byciu ptakiem
wystarczy umieć wić gniazda i mieć cierpliwość
do wrzeszczących dzieci które się komuś podrzuca
żeby w spokoju polatać po sklepach albo odpocząć
ptaki mają puste kości i są lekkie jak piórko

znam ludzi bez szpiku czekających na przeszczep
przebieram się za klauna i udaję idiotę bo nie wiem
co mogę jeszcze zrobić kiedy ulatuje z nich życie
widziałem jak jeden facet też chciał być ptakiem
ale to było po wojnie na której ptaki zrzucały napalm

z wierzchołka tamtej topoli widać dobrze całą okolicę
ten sąsiad umarł na raka tamten się zapił jeszcze jeden
który się powiesił na jabłonce i zostawił zapalony traktor
a najgorsze w byciu ptakiem jest zostawić wszystko
i odlecieć do obcego kraju i ludzi którzy nie rozumieją
mojego śpiewu

19.08.2013

Piękna Mery z domu starców w jednym bucie

Z ustami jak wysuszona skórka
owocu na który nikt się nie skusi
zgnije w pogryzionym przez owady ubraniu

artretyzm nie daje doskoczyć
do pierzastych aniołków z których każdy
ma swoje miejsce w modlitwie za zmarłych

przecież żaden się nie pochyli
gdy ktoś wczoraj nadepnął niechcący
but nie chce wejść na spuchniętą stopę

dokuśtyka do nieba w jednym

O topielcu ze stawu i zupie brokułowej z ptysiowym groszkiem

idę drogą przy stawie i odwracam głowę
z zielonej zupy wysuwa się ręka i łapie
za gardło gdy pytam kiedy zrobią meliorację
ktoś odkłada słuchawkę zniechęcony a ja
bawię się w poławiacza ptysiowego groszku
na zebraniu mieszkańców sołtys duka legendę
o topielcu przysypiam odkąd chodzę naokoło
drogą przez las w którym leśne licho zwodzi
że wracam dobrze po północy i już nic więcej
nie mogę zrobić miła pani w urzędzie obiecuje
na jutro próbę ktoś wskoczy i sprawdzi
czy w tym stawie rzeczywiście coś jest jednak
nic nie robią wobec tego w akcie desperacji
siadam przy brzegu gdy wysuwa się głowa która
prosi o papierosa bo mu jego zamokły zapraszam
na krem z brokułów i z ptysiowym groszkiem
a kiedy przyjeżdżają koparki robotnicy drapią się
po głowach widząc ptysiowy groszek rozsypany
spod drzwi mojej chaty aż do stawu

Piosenka

co z niego wyrośnie?

ta sama piosenka
puszczana do znudzenia
i refren
ze wszystkich epitetów
powtarzają się przez cały
dzień
niedzielny obiad
dzieciństwo
całe życie
muszę coś komuś udowadniać
nie będę drzewem
kamieniem
gównem
leżącym na schodach
polskiego kościoła w Paryżu
na drodze z Lusaki do Kasamy
z kobietą która nie chce znać
albo Bóg wie
gdzie poniosą oczy
byle dalej od tej piosenki
dureń bałwan gnój
leń śmierdzący
unieś się troszkę
to ci umyję dupę
ogolę obetniemy włoski
paznokcie
no powiedz coś półgębkiem
chociaż jedno słowo
ale nie chcę słuchać
tej twojej
cholernej piosenki

syn!

15.08.2013

Cumulus Fractus

Jestem własnością tego, który mnie posłał.
Bielusieńki cumulus fractus przybiera postać
Matki Boskiej. Siemion Michajłowicz z otwartą gębą
drapie po zadzie konia kierując się spod Lwowa
na Zamość i Lublin. A sąsiad w koszulce Barcelony
wsiada do czerwonej jak sowieckie sztandary
Hondy kiedy ja wieszam biało-czerwoną flagę
na balkonie. Na parkingu przy stacji Kobyłka-Ossów
pusto. Zamknięta Biedronka bo jest jakieś kościelne święto.
Major major major major jak on miał na nazwisko?
Dembiński! Rozpędza pierwszy i drugi szwadron
zamieniając Urraaaaa w dziki okrzyk przerażenia.
Czerwona kawaleria znika w mroku nocy.
Na pustym parkingu pod Biedronką stoi
samotna Honda Civic w kolorze czerwonym.
Kierowca z napisem Messi na plecach zagląda
przez zamknięte drzwi sklepu do środka. 

14.08.2013

Motyle umierają szeptem

na wyciągniętej dłoni umiera motyl
choć nie po raz pierwszy widzę śmierć
nie wiem nie rozumiem a może się boję
jestem takim zagubionym dzieckiem
którego nie było komu nauczyć patrzeć
ale potrafię słuchać każdy dźwięk szelest
układam w głowie w melodię złożoną
z agonalnych westchnień ostatnich słów
trzepotu skrzydeł co zamieniają się
w ciszę której tak bardzo nie lubię
mam ciepłe ręce

Bilet powrotny

wymięty bilet powrotny w zaciśniętej pięści
do miejsca gdzie ziemia pachnie trawą
niebo pachnie deszczem a chleb smakuje
tak jak smakował tutaj nic się nie zmienia
matka coś tam przeszywa a ojciec czyta
gazetę z czerwonym tytułem flagą i kowbojem

na wypadek gdyby walka nie miała sensu
zawsze można się położyć i zasnąć w trawie
po ostatnich deszczach jest taka soczysta
biedronka wspina się do nieba więc proszę
o smak chleba który zapamiętałem z dzieciństwa
ale źdźbło się wygina pod ciężarem mojej modlitwy

Obrazy

zakiepowana przeszłość
na parapecie okna
już można sfrunąć
na podłogę i odejść
tylko się nie odwracaj
bo zapamiętasz obrazy
co jak demony
będą cię prześladować
przez resztę kroków

już jest za późno

trzygłowy cerber
stoi w bramie
no proszę cię pozwól
chociaż przez chwilę
potrzymać za rękę
popatrzeć i odejść
po bruku toczy się
jabłko które wypadło
gdy byłem dzieckiem

już nie pamiętam

13.08.2013

Chcę zginąć za Warszawę!

jestem sobie przeciętnym mieszkańcem
zatęchłej nory w stołecznym województwie
która płacze tysiącem par oczu z tęsknoty
do życia gdzie indziej lepiej może gdzieś bardziej
niż rzeka Smródka z odpadów przemysłowych
pusty barokowy kościół w niedzielę podczas sumy
czy apteka ze zniżką na silne antydepresanty

grupka lokalnych żuli którzy nie mają już po co
i sfora błąkających się kundli bez celu i marzeń
przekrzykują się na zmianę aby zagłuszyć
warkot maszyn pędzących na Warszawę
która jeszcze się broni jeszcze dzielnie walczy
a reszta ojczyzny stoi i patrzy i słucha krzyku
zarzynanych kobiet i wypruwanych płodów

jak mam się wyrwać z mojego krajobrazu
do którego przyrosłem opleciony dzikim winem
i smagany po twarzy ogonami bezpańskich kundli
chcę się podnieść chcę iść ja chcę walczyć
napełnić pustą butelkę benzyną i rzucić
to wszystko w cholerę żeby zginąć jak bohater
odkopany po latach pod Powiślem przez Krystynę

12.08.2013

Schody

deski schodów skrzypią
jakby bolało je wspomnienie
każdego kroku na górę i na dół
kochanego brzęku kluczy
znajomego szurania butów
w odrapanym z farby korytarzu
z wypisanymi imionami wszystkich
najpiękniejszych dziewczyn
dziwek sanitariuszek i niedoszłych
matek z rozprutymi brzuchami
które żyły w tej okolicy
i umierały zaciskając pięści
a czas odmierza kolejny
snop światła wypuszczany
przez otwarte drzwi na korytarz
teraz zatrzymał się na półpiętrze
i sapie z wysiłku zanim ruszy dalej
po płaczących schodach

Koniec świata

koniec świata wcale nie wygląda spektakularnie
linia drzew zasłania horyzont i dwa bociany
kroczące po smugu te same które wiosną
wyrzuciły małe z gniazda żeby nie cierpiały z głodu
dookoła ruskie wioski których nazwy nawet pasują
Na samym końcu drogą przez las leży Rajsk
to tutaj sowieccy partyzanci ugoszczeni samogonem
strzelają do małżeństwa niemieckich kupców
bóg wojny Obercośtam formuje nad ranem kolumnę
i dzień sądu nad światem tuż pod niebieską cerkiewką
jedna głowa z każdej chaty jak nie ma chłopa baba
jak nie ma baby anioł o błękitnych oczach z warkoczem
złotym jak pszeniczny łan którego nie będzie komu skosić
tutaj za zdrowie pije się ze szklanki i bez zapijania
horiłka jest taka wkusna no i łatwiej zapomnień
a w gnoju zakopany przez dziadka weterana karabin
na wypadek następnego końca świata

Kolejne duszne lato

przyszedłem na świat w bezdechu
nie wiem nawet czy próbowałem
rozluźnić stryczek pępowiny możliwe
że ten pierwszy mocny chwyt za gardło
miał mi pokazać że nigdy nie będzie
ani pięknie ani łatwo bo i czasy ciężkie

trzeba było się dusić w kolejkach
po paszport czy po czarne sznurowadła
tylko w więzieniu można się bez nich obejść
więc siedziałem więzień systemu w klasie
z szafą-więzieniem dla Jezusów ze ściany
i wcale nie było mi łatwiej kiedy uciekłem

od gryzącego zapachu spalin na wieś
gdzie jakiś facet wieszał się na jabłonce
i traktora nie zgasił tak bardzo się spieszył
a gdy ojciec leżał pod tlenem miałem nadzieję
że mnie wreszcie zrozumie ale tego nie wiem
bo nic nie mówił tylko poruszał ustami jak ryba

10.08.2013

Przeklęte miasto (in memoriam)

przeklęte miasto depczą krowy a od ich głosu ginie
człowiek, dziesięciu, cała ulica ciał rozsypanych
tak mało króliczych nor, szpar między deskami

i skąd nad głowami jest tyle krzyży? dywan
przykrył podwórze, skwer i plac za kościołem
którego nie ma spadają płatki komunikantów

na głowy stalowych goliatów, poszukiwaczy
brzemiennych brzuchów w ciemnych piwnicach
aby kawałkiem stali wydłubać życie i spalić

te zaciśnięte pięści spomiędzy kamieni domu
co jeszcze wczoraj żył, śpiewał, z wybitych okien
sypały się kule coraz bliżej i bliżej i coraz rzadziej

iluż poetów z dziurą w skroni trzeba poświęcić?
pomyślał człowiek co w gównie po pas brodzi
i błądzi i gubi się i się zatraca w mroku niewiary

kiedy już tylko muzyka płynie po wodzie z odsieczą

Cateringowe kanapki popite łzami

tam słońce praży niemiłosiernie
tu między nami ledwie się żarzy
wręcz wieje chłodem z klimatyzacji
gdy mimochodem coś o obiedzie
wspólnym na łonie albo kolacji
najlepiej w domu przymieram głodem
z tego czekania twojej reakcji
popijasz wodę patrząc tak jakoś
bez fascynacji i zmieniasz temat
emancypacja współczesnych kobiet
jak kubeł wody na moją głowę
więc dając wyraz mojej frustracji
zamiatam wzrokiem całą podłogę
gdyż w oczy twoje spojrzeć
nie mogę zaraz wychodzę
by w samotności cateringowe
spożyć kanapki  

8.08.2013

Upalne lato w Parku Praskim

Na parkowej alejce dwie panienki
z nosami zadartymi wysoko do góry
i włosami uczesanymi w śmieszne koczki

w szkłach ich okularów płyną chmury
może właśnie proszą niebiosa o pomoc
lub zwyczajnie nie chcą spojrzeć w oczy

jakichś przypadkowych przeciętniaków
zaczytanych w Heideggerze zapachu
drzew i egzystencjalnych problemach

Z naprzeciwka idzie stara Zajkowska
byłaby niewidoczna gdyby nie bukiet
tulipanów piwonii chryzantem kwiatów

W zależności od finansowych możliwości
po zakupie leków chleba i zrobieniu opłat
jest gorące lato więc gatunek adekwatny

może ktoś ustąpi miejsca w autobusie
na cmentarzu trzeba ułożyć kwiaty tak
żeby można było tysiąc razy przeczytać

imię nazwisko i są dwie daty z których
pierwsza jej nigdy nie obchodziła a drugiej
stara się nie czytać bo się wtedy czuje samotna

kiedyś też były modne takie wielkie okulary
i z głową w obłokach czekało się na tego
jedynego łobuza z warszawskiej Pragi

który przegoni chmury i spojrzy w oczy

Modlitwa o życie

jakaś kobieta chce iść do nieba
ale jeszcze nie teraz więc modli się
o zdrowie gdy potworny skorupiak
toczy jej wątrobę i już zjadł połowę
jelit które grają trzecią część sonaty
fortepianowej chopina a lekarz kręci
głową nad pustą butelką koniaku
za udaną stomię bo jeszcze wczoraj
myślał że jest bogiem i to jest wszystko
co może zrobić w temacie nieśmiertelności
dziewczynka bez ozdobników słownych
pyta dlaczego życie jest tak popierdolone
odpowiada cisza wraz z ostatnim haustem
powietrza nad kartką z zaznaczonym
krwawą plamką słowem które zupełnie
tutaj nie pasuje

Ciszej

Rozglądam się bezradnie w poszukiwaniu czegoś
czego nie ma odeszło nim zdążyłem coś powiedzieć
zapytać dlaczego albo przynajmniej się pożegnać
jestem jeszcze małym chłopcem i nie potrafię
ubrać myśli w słowa odpowiednie do tego
co wtedy czułem albo za czym teraz tęsknię
próbuję wypełnić nimi puste miejsce bo cisza
jest na samym końcu wszystkiego co kocham
krzyczę żeby odczarować przeszłość
ale nikt nie chce słuchać gówniarza
któremu się coś popieprzyło we łbie
i drze mordę na całe przedszkole szkołę osiedle
nie wiem co mam zrobić żeby go uciszyć

we mnie

Jestem na rybach

Podlaskie komary bzyczą niemiłosiernie
próbując przekrzyczeć moje myśli
jeśli będziesz tyle gadał
to nie złapiemy żadnej ryby
kiedyś dostałem piątkę z kotem w butach
na tekturce za to że byłem cicho
jeden raz w życiu i nie wiem
czy to źle czy dobrze

taśmę klejacą trzeba odrywać szybko
jednym ruchem inaczej boli
mój tato kiedy był jeszcze ojcem
wlał mi za pyskowanie zamknij wreszcie
mordę pysk ryj gębę jadaczkę się
a sam poruszał ustami i tylko jedną stroną
bez ciebie jest cisza i spokój
jak przyjedziesz to pójdziemy na rybki
kto do ciebie przyjechał no kto

syn

Nie rozumiem

miałem kolegę który się zawsze spieszył
po dwa trzy cztery stopnie
huk otwieranych drzwi i wylatywał z klatki jak pocisk

pamiętam matkę kiedy wysiada z samochodu
idzie boso w czarnych rajstopach
ktoś ją podtrzymuje a ja wiszę głową w dół na trzepaku

czy wiecie gdzie mieszka jego dziewczyna pyta ktoś
z czarnym tuszem na policzkach
i łamiącym się głosem proponuje nam nową zabawę

nie potrafię zrozumieć dlaczego tamta pani była bez butów
ale biegam od drzwi do drzwi
posłaniec śmierci który wciąż niczego nie rozumie

tylko sobie wyobrażam ten płonący samochód na drzewie
kilku młodych i tego który kiedyś
zauważył że mój tata jest dużo starszy od jego taty

może dlatego jest mi przykro