30.07.2012

Byle dalej

w objęciach samotności
jadę przed siebie
pytasz: dokąd?
nie wiem
pytasz: którym numerem?
tego też nie wiem
wsiadłem do pierwszego lepszego
dla mnie każdy jest dobry
byle zawiózł mnie dalej
od siebie samego
pytasz: dlaczego?
nie powiem
pytasz: jak długo jeszcze?
tego też nie powiem
aż się kierowca odwróci
i krzyknie: kolego, wysiadamy
nie jadę dalej
wtedy się dowiem
pytasz: wrócisz?
nie mam do czego
pytasz: czy mam do kogo?
tak do tego kierowcy
z którym wczoraj jechałem...

18.07.2012

Ballada o emigracji (tytuł roboczy)

w górę wysoko,
hen ku obłokom
wzbił się wielki ptak

zabrał ze sobą
za wielką wodę
smutek, tęsknotę i strach

porwał do góry
wysoko pod chmury
ludzi w nieznany świat

wieżę Mariacką
i rynek i Bracką
zobaczą już tylko w snach...

17.07.2012

mosty

po których się przechodzi
gdy nie ma dokąd

pod którymi się mieszka
gdy nie ma gdzie

i te z których się skacze
gdy nie ma jak

15.07.2012

Skafander ochronny

mówi, ze ma wszystko w dupie
ale to nieprawda, wcale
i wcale to nie jest głupie

to taki system obronny,
że niby ma wszystko gdzieś
coś, jak skafander ochronny

a w środku zraniony zwierz
wyje, w samo serce trafiony
on pozornie ma wszystko gdzieś

Zdemaskowany

odgadujesz słowa
zanim je wypowiem
nawet każdy mój gest
jest dla ciebie słowem
na moim czole
ładnie wypisanym
zanim cię zapytam
ty już masz odpowiedź

14.07.2012

FONTANNA, PANIENKA, DZIADEK I PUDEŁKO CZEKOLADEK

W samym środku miasteczka
był skwerek, a na mim ławeczka
na której siedział dziadek
z pudełkiem czekoladek

na skwerku też była fontanna
w fontannie pluskała sie panna
chlapała się wodą panienka
aż mokra jej była sukienka

obiecał jej wtedy dziadek
pudełko czekoladek
jeśli pokaże panienka
co kryje jej mokra sukienka...

GDYBYM MIAŁ CZAS

gdybym miał czas, to bym pobił rekord świata,

gdybym miał czas, już bym był na końcu świata,

gdybym miał czas, to bym zdobył Himalaje,

gdybym miał czas, to bym zwiedził cieple kraje,

gdybym miał czas, to bym pisał bestsellery,

gdybym miał czas, to bym złote miał ordery

a wszystko przez to, ze ja wiecznie nie mam chwili

w sumie juz nie wiem, po co zegar wymyślili

i przykro mi, lecz ja tego już nie zmienię

więc nie mów mi, że ja jestem zwykłym leniem

gdybym miał czas, to bym wyniósł w końcu śmieci,

gdybym miał czas, miałbym go dla moich dzieci,

gdybym miał czas, to bym wpadł do chorej matki,

gdybym miał czas to bym podlał w domu kwiatki,

gdybym miał czas, to bym poszedł z psem na spacer,

gdybym miał czas, wszystko byłoby inaczej…

a wszystko przez to, ze ja wiecznie nie mam chwili

w sumie juz nie wiem, po co zegar wymyślili

i przykro mi, lecz ja tego już nie zmienię

więc nie mów mi, że ja jestem zwykłym leniem

FELEK

miał konika, drewnianą szabelke
utrapienie mieli z tym Felkiem
po podwórku biegał z szabelką
i każdego nią zdzielić chęć wielką

bo ten Felek chciał być żołnierzem
lub ułanem, czy innym rycerzem
i gdy będzie już Felicjanem
to prawdziwym wojakie zostanie

gdy tak bawił się w wojnę ten Felek
to napadli nas nieprzyjaciele
i na miasto bomby zrzucili
i małego Felka zabili...

OTWÓRZ OCZY

czasem czujesz się nikim, takim małym człowiekiem
szmatą, zerem, może antybohaterem
a może padalcem, co nie ruszy palcem,
bo go nie masz, więc nie zagrasz na fujarce
bo urodziłeś się w bloku, w ścisku i tłoku
i na wszystko patrzysz z boku, czujesz niepokój
w szkole pały i dwóje, w nic sie nie angażujesz
przez cały tydzień jedną gumę żujesz

Ref. Obudź się i otwórz oczy
niech zły sen się zaraz skończy
podnieś głowę, spójrz do góry
jak po niebie płyna chmury
kiedy tak pokontemplujesz
może lepiej się poczujesz

brak ci motywacji, nie myjesz rąk do kolacji
nie mówisz dziękuję, nie chodzisz do restauracji
alkoholem się leczysz z lękow i frustracji
dymisz fajki jak lokomotywa na stacji
stoisz na końcu, w trzecim szeregu,
zawsze ostatni, nigdy gotowy do biegu
nie bawisz się w berka, nie robisz orłów na śniegu
nie masz dziewczyny, kilku popapranych kolegów

Ref. Obudź się i otwórz oczy
niech zły sen się zaraz skończy
podnieś głowę, spójrz do góry
jak po niebie płyna chmury
kiedy tak pokontemplujesz
może lepiej się poczujesz

tkwisz w marazmie, nie produkujesz,
nie tworzysz, nie czytasz, wegetujesz
jak mantrę powtarzasz, że się odkujesz
że jutro, pojutrze się zmotywujesz
oszukujesz, już nikt ci nie wierzy
u innych w rankingach już dawno leżysz
więc obudź się, wstań, otwórz oczy
a teraz proszę, zrób mały kroczek

Ref. Obudź się i otwórz oczy
niech zły sen się zaraz skończy
podnieś głowę, spójrz do góry
jak po niebie płyna chmury
kiedy tak pokontemplujesz
może lepiej się poczujesz

13.07.2012

Do Negota po leśmiańsku

Ty bezbożny Negocie,
co bylejaczy żywot
bezrozumnie wiedziesz

Dyndający ogonek
niezasadnie hołubiąc
najdalszości nie widzisz

Zaciasnością umysłu
nieograniętość boską
zwyczajnie nieobejmujesz

Życie, to nie je bajka

nie będzie szczęśliwego zakończenia
pocałunku i świateł ściemnienia
tak, jak w amerykańskim filmie
nie spojrzą sobie w oczy, nie obejmą
tylko odejdą, każde w inną stronę
dzieci przez pięć dni z matką, a dwa z ojcem

12.07.2012

NOC

leżysz w objęciach Morfeusza
przykryta księżycowym blaskiem
aż twoja wędrująca dusza
powróci wraz z porannym brzaskiem

przez uchylone lekko okno
wiatr do sypialni się zakrada
by ci powiedzieć coś na ucho
czego za dnia mu nie wypada

teraz leciutko się uśmiechasz
i się obracasz do księżyca
co w okno wcisnął łysą głowę
by twoim ciałem się zachwycać

piszę o wietrze i księżycu
bo mi o sobie nie wypada,
że tak co noc na ciebie patrzę
jeszcze życzliwy ktoś wygada?!

WAKACYJNE PLANY

wspiąć się aż pod chmury
by na wszystko z góry
spojrzeć chociaż raz

biegać ranną rosą
oczywiście boso
wśród zielonych traw

kołysać na fali
w którą gdzieś w oddali
lekko dmucha wiatr

znaleźć zapomnienie
choć na oka mgnienie
od codziennych spraw

CHORY ŚWIAT

(hip-hopowo)

jesteś psycholem
tak do mnie mówili wszyscy w szkole
chory koleś
wychowawczyni, co śmierdziała alkoholem
myślała, że nikt jej nie złapie
kochała się z wuefistą w kanciapie
i przyszedł jej facet
spytał, na co się gapię
strzelił i przeładował
spojrzał na mnie, giwerę schował
ona upadla
gdy tak leżała
szepnęła jeszcze, ze go kochała
I'm sorry
to nie ja, to świat jest chory
ooooo
I'm sorry
to nie ja, to świat jest chory
ja już tego nie łapię
matka pyta, czemu sie na sufit gapię
stygną ci flaczki
a ja nie mogę się na nie patrzeć
to ona głośniej
jedz, bo nie urośniesz
nie szkodzi
niektórzy chcą być wiecznie młodzi
trzaskam drzwiami
wychowawczynię mam przed oczami
mówili, ze mąż ją kochał na zabój
dla siebie przeznaczył ostatni nabój
I'm sorry
to nie ja, to świat jest chory
ooooo
I'm sorry
to nie ja, to świat jest chory

Rola

rozbawić
towarzystwo
wywołać
gromki rechot
rozśmieszyć
bez refleksji

nie pokazać
że boli
schować
emocje
płakać
po kryjomu

grać...

Niespodziewana wizyta

w strugach deszczu skąpana
weszłaś do mego serca
i niezdecydowana
przez chwilę w sieni stałaś

dawno nie miałem gości
drzwi, co zawsze skrzypiały
jakby oniemiałe
otworzyłaś bezgłośnie

poprosiłaś herbaty

zostałaś

ORYGINALNOŚĆ

Kasprowicz, Gombrowicz, Tetmajer
w Harendzie się kiedyś spotkali
i przy ćwiarteczce wódki
troszeczkę się posprzeczali


a temat owego sporu
okazał się dość trywialny
panowie się posprzeczali
kto z nich jest oryginalny


i podawali przykładów
setki, a może tysiące,
że aż za tatrzańskie szczyty
schowało się wreszcie słońce


i w miejscu tym moi mili
dojść muszę do jakiejś puenty
ale nie dojdę, bo jestem
oryginalnie stuknięty

CARMINA MORTE CARENT

napisałem kiedyś wierszyk
a niech go jasna cholera
zasypany stertą wierszy
leży na dnie serwera

JAK NA SPOWIEDZI

chciałbym napisać
bez ozdobników
tak coś od siebie
i całkiem szczerze
bez żadnych chwytów
prosto zwyczajnie
kawa na ławę
wyłożyć sprawę
wyrzucić z siebie
oczyścić duszę
jak na spowiedzi
ale nie mogę
bo przecież muszę
liczyć sylaby
a gdy się skupię
na tym liczeniu
to zapominam
że przecież chciałem
bez ozdobników
tak coś od siebie
i całkiem szczerze
bez żadnych chwytów
prosto zwyczajnie
kawa na ławę
wyłożyć sprawę
wyrzucić z siebie
oczyścić duszę
jak na spowiedzi...

11.07.2012

Złota myśl

na kawałku serwetki
spisana
złota myśl
pokropiona kawą
jak święconą wodą
jutro
ją przepiszą
i w ramki oprawią
ale zanim
się przepoczwarzy
jest zagryzmolonym
kawałkiem
serwetki
zachlapanej
kawą
którą ktoś
w roztargnieniu
na stoliku zostawił

10.07.2012

Kocham Cię


z jazgotu słów
ulicznej szczekaczki
pisku opon
rozpędzonej fury
z okrzyków
sprzedawcy pańskiej skórki
i skowytu
porzuconej psiny
wydobyte

kocham cię

Upalne południe

święci
wiecznie uśmiechnięci
patrzą na mnie z góry
jak leżę krzyżem
na zimnej podłodze
floriańskiej katedry
myślą, że pokutuję
cały zlany potem
a ja sie tylko
chłodzę

9.07.2012

Wstrętna żmija!!!

owinęła się wokół mnie
swoim oślizgłym
zimnym
ciałem
przylgnęła
do mojej skóry
i próbowała
mi wcisnąć w usta
swój długi
na końcu rozdwojony
jęzor
a jak chciałem
się uwolnić
z tego uścisku
plunęła
mi prosto w twarz
jadem
a później
wbiła się we mnie
aby wyssać
wszystkie soki
a jak już
nie było we mnie
nic sycącego
zostawiła
samego
na jakimś zadupiu
bez grosza

wstrętna żmija


Złote myśli

te wszystkie słowa
które się układają
w mojej głowie
a których nie wypowiem
to są te najlepsze sentencje
i złote myśli
o których nikt się nie dowie
niestety
zastąpię je frazesami
i pustosłowiem
z serdeczną prośbą do Was
pamiętajcie
że najlepsze teksty
mam w głowie!

5.07.2012

PROSZĘ!

ktoś chciał wejść z butami
do mojego życia
drzwi zaryglowane
głośno krzyczę: "Proszę!"
żeby nie pomyślał
"Jaki niegościnny!"
chowam się do szafy
chwilę sie dobijał
poszedł

3.07.2012

SKRZYDŁA


jej dusza była jak śnieg biała
czysta jak woda źródlana

gdy tańczyła na kwietnej łące
na złoto świeciło słońce

gdyby jeszcze Bóg dał jej skrzydła
nie wpadłaby w jego sidła

mówił że ma czyste intencje
że chce całusa nic więcej

jego dotyk jak nóż ranił
pocałunek jak ogień palił

gdy ze stawu ją wyłowili
w białą suknię wystroili

pod starą brzozę ją zanieśli
a ptaki śpiewały pieśni

i zabrał ją Pan Bóg do siebie
tańczy dla Niego w niebie

jego pochłonęły czeluści
za to, czego sie dopuścił

DO SZUFLADY

Miał być wiersz
o psiej kupie
ale tytuł
'gówno'
wydał mi się
oczywisty,
a tytuł
'excrementum'
wysublimowany
w związku
z powyższymi
trudnościami
wiersz o psiej kupie
w innym terminie
zostanie napisany
z wyrazami szacunku
autor

NOWE ŻYCIE / NEW LIFE

parę metrów od domu
osiedlowy sklep
wyjdę po papierosy
a może po chleb?
zostawię dokumenty
i ciepłą kurtkę
a może pójdę w kapciach?
wyłączę komórkę
i będę sobie tak szedł
i szedł i szedł...


_____________________

a few meters from home
the housing estate shop
I'll go out for cigarettes
and maybe the bread?
I'll leave my papers
and a warm jacket
and maybe go in slippers?
turn off the cell phone
and I'll walk
and walk and walk ...

PUSTKA

brak mi słów,
którymi mógłbym opisać pustkę,
co mnie otacza
zresztą, pustka
to jest taka przestrzeń
której nie warto wypełniać
słowami
pustkę się czuje,
ale się o niej nie gada
bo nie ma, do kogo
i nie ma, o czym
jeśli ktoś z Państwa
miałby jednak ochotę
poczuć moją pustkę
to zapraszam
chyba, że Państwo
macie swoją
tylko nie wiem,
czy pustki się łączą?


UPADEK WOJOWNIKA / DEFEAT OF THE WARRIOR

Chciał zawojować cały świat
no, może tylko połowę
powiedzmy, że jedną czwartą,

Nauczony, by wszystko brać
no, może tylko połowę,
powiedzmy, że jedną czwartą,

I całe życie ostro grać
no, może tylko połowę,
powiedzmy, że jedną czwartą,

I wszystko spieprzył, kurwa mać,
no, może tylko połowę,
powiedzmy, że jedną czwartą


___________________________

He wanted to conquer the world
well, maybe only half, let's say that one quarter,
He was taught to take it all
well, maybe only half, let's say one quarter,
And played hard all his life
well, maybe just a half, let's say one quarter, 
But finally all screwed up
well, maybe only half, let's say one quarter

KOKON

zamykam się w sobie
zawijam w kokon
jak gąsienica
tyko, że ona chce
przemiany
czegoś nowego
a ja nie chcę,
uciekam od życia
szczelnie wypełniam
ostatnie otwory
w moim grobie
żeby w mroku
w samotności
poczuć spokój
tylko ja
i martwa cisza

Nuda veritas

leżysz na stole
w wyuzdanej pozie
patrzysz prosto w oczy
jakbym miał z nich czytać
że nic do ukrycia
że jedno oblicze
i bez zakłamania
a ja chcę cię posiąść
ach bądź dla mnie cała
bo ty mnie wyzwolisz

ZAWIADOMIENIE

zawiadamia się
że niniejszy wiersz
nie został napisany
z pobudek ideowych
brak jest motywów
religijnych
nie ma odwołania
do patriotyzmu
tradycji
czy gospodarki rynkowej
próżno doszukiwać się
w nim logiki
nie został napisany
w poczuciu misji
nie jest owocem
bogatego życia wewnętrznego
czy próbą udowodnienia wartość
warsztatu artystycznego autora
w związku z powyższym
uprasza się
szanownych czytelników
o niepoddawanie się
wewnętrznemu przeczuciu
że autor wiersza
chciał jednak coś ukazać
zasygnalizować
lub odkryć

KOCHAM CIĘ!

w plątaninie kabli
szaleńczo poskręcanej
miedzianej pułapce
kolorowych zwojów
utknęło gdzieś na zawsze
szeptem wypowiedziane
nocą do słuchawki
kocham Cię

Zostałem niedoinformowany

ja się pytam dlaczego
nikt mi nie powiedział
zaraz po urodzeniu

jak będzie naprawdę
może bym się przygotował
paru rzeczy uniknął

a może ktoś mówił
tylko nie usłyszałem
albo już nie pamiętam

Wizyta / Návštěva / Visit

zmierzwił włosy
i zaraz potem
podniósł spódnicę
a przy okazji
przewrócił wazon
gdy trzasnął drzwiami
już go nie było
niespodziewany
wiatr czy kochanek?


______________________

rozcuchal vlasy
a hned potom
zvedl sukni
a přitom
převrátil vázu
když zabouchl dveře
a byl pryč
nečekaný
vítr, nebo milenec?


____________________________

ruffled hair
and soon
picked up the skirt
and by the way
turned over the vase
when slammed the door
he was gone
an unexpected
wind or a lover?

Lekcja pokory

z rozdętym
do granic absurdu
ego
unosiłem się
ponad głowami plebsu
muskając
niepokalanymi stopami
ich zawszone łby
w dziurawych kapeluszach
uważając
żeby ich nie rozdeptać

płynąłem
niesiony miłością własną
z poczuciem
że jestem ponad to wszystko
i to
co pode mną
mnie nie dotyczy
aż dopłynąłem
przed oblicze
Pani Pokory
która mnie złotą szpilką
ukłuła
w dupę

WUJEK STASIEK, MISTRZ CIĘTEJ RIPOSTY

wujek Stasiek, mistrz ciętej riposty
pojedynków był mistrzem na słowa
wszystkim znany, bo miał język ostry
i uwielbiał się pojedynkować

ten nasz wuj Stasiek razu pewnego
choć najlepszy był w swoim gatunku
przeciwnika napotkał godnego
wielkiego mistrza w słownym fechtunku

i stanęli na ziemi niczyjej
otoczeni ciekawą gawiedzią
pojedynek się zacznie za chwilę
oni wnet coś do siebie powiedzą

do wieczora sobie tak stali
nieświadomi w profesji swej braków
wszak riposty byli mistrzami
niezdolnymi do słownych ataków

Skrzypnięcie

wychodzę, ale bez trzasku drzwiami
tak cichutko, na paluszkach
żeby nikt nie zauważył
zresztą, kto miałby zauważyć?
skoro nie widzieli, że byłem

Lot

całe życie był nielotem
i teraz nadszedł jego moment
z rozpiętymi skrzydłami
stoi na barierce mostu
rozgląda sie dookoła
słońce zachodzi tak pięknie
jakby chciało coś powiedzieć
ale milczy pokornie
a wraz z nim wszystko dookoła
martwą ciszę przerywa
głośny plusk

Firanka-wariatka

noc długa ale starczy łez
aby zatopić w nich pokój
gdzieś za oknem wyje pies
co nosem wyczuł niepokój

przez okno na chwilę wpadł wiatr
żeby z firanką zatańczyć
lecz uciekł tak szybko jak wpadł
tylko firanka wciąż tańczy

już księżyc usłyszał twój płacz
i wciska swą łysą głowę
lecz widząc twój smutek aż zbladł
i zmniejszył się o połowę

uciekli już księżyc i pies
i wiatr co chciał sobie potańczyć
zmieszani widokiem twych łez
firanka-wariatka wciąż tańczy

Wyznanie-zeznanie

ze wszystkich sił
z całej duszy
i bez pamięci
ponad wszystko
aż do śmierci
i po śmierci
Ty cały świat
bez Ciebie nic
do rozwodu
proszę sądu
nie dam dzieci
chcę samochód
i pół domu
skurwysynu!

SKUNDLONA CYKLICZNOŚĆ

wciąż te same grzechy
wciąż te same błedy
i wciąż nie ma końca
mój taniec obłędny

wciąż się kręcę w kółko
wciąż trwa dzika pogoń
bo wciąż się zatracam
goniąc własny ogon

więcej grzechów...