ubrana w morfinowy plaster
prosi abym przesunął ścianę
otworzył okno przestawił łóżko
żebym coś wreszcie zrobił
bo się dusi we własnym ciele
nie potrafię odczytywać pragnień
patrzę prosto w oczy i nie widzę
tego co jest gdzieś tam głęboko
na samym końcu co trzeba poczuć
poskładać z jęków i westchnień
rozkładam ręce i stoję bezradny
a ludzie przechodzą coś tam szepcą
klepią po plecach podstawiają talerz
ktoś sadza na krześle i długo tłumaczy
nie rozróżniam głosów ani twarzy
tylko plamy szum i pustka
prosi abym przesunął ścianę
otworzył okno przestawił łóżko
żebym coś wreszcie zrobił
bo się dusi we własnym ciele
nie potrafię odczytywać pragnień
patrzę prosto w oczy i nie widzę
tego co jest gdzieś tam głęboko
na samym końcu co trzeba poczuć
poskładać z jęków i westchnień
rozkładam ręce i stoję bezradny
a ludzie przechodzą coś tam szepcą
klepią po plecach podstawiają talerz
ktoś sadza na krześle i długo tłumaczy
nie rozróżniam głosów ani twarzy
tylko plamy szum i pustka